Anwil Włocławek pisze historię na oczach swoich fanów, niedzielne zwycięstwo nad Stelmetem BC Zielona Góra oznacza, że włocławianie we własnej hali mają bilans 13-0. Podobnie było w sezonie 2009/2010, ale wtedy Anwil prowadzony przez Igora Griszczuk zatrzymał się na 12 wygranych z rzędu w Hali Mistrzów.
- Cieszymy się że możemy w tym wszyscy uczestniczyć. Dla mnie to jest historyczne osiągnięcie, wcześniej nie zdarzyło mi się mieć takiej passy we własnej hali. Zostały nam jeszcze trzy domowe mecze i chcemy sprawić by Hala Mistrzów pozostała niezdobyta - powiedział po niedzielnym zwycięstwie Piotr Stelmach, skrzydłowy Anwilu Włocławek.
Polski skrzydłowy rozegrał dobre spotkanie w Hali Mistrzów, zastąpił on na parkiecie Fiodora Dmitriewa, który miał duże problemy ze skutecznością tego dnia (0/9 z gry). Stelmach dobrze spisywał się w obronie i trafiał ważne rzuty w końcówce spotkania. Ostatecznie zanotował 14 punktów i 4 zbiórki.
- Dzisiaj wpadały rzuty, otworzyłem się pierwszymi rzutami wolnymi i dalej było lepiej. Pewność siebie urosła, a trener nas uczula żebyśmy na parkiecie byli zadziorami. Każdy na parkiecie prezentował się bardzo fajnie. Kibice nam bardzo pomogli i pomagają zawsze. Były ciarki na plecach.. gdy nie było już siły, kibice nas dźwignęli i chwała im za to
Poprzednie dwa spotkania w tym sezonie między Anwilem Włocławek a Stelmetem BC Zielona Góra kończyły się wysokimi zwycięstwami mistrza Polski, już w pierwszych połowach tych meczów podopieczni Saso Filipovskiego mieli kilkanaście punktów przewagi. Włocławianie wyciągnęli wnioski po ostatnich porażkach.
- Najważniejsze było zatrzymanie ich szybkiego ataku. Z tym mieliśmy problemy w pierwszych dwóch meczach. Ważne było by wytrzymać pierwszą kwartę i nie dać im odskoczyć. W pierwszej kwarcie zagraliśmy przyzwoicie i nam nie odskoczyli. Końcówka meczu to już były szachy, wojna między trenerami - kto da komu mata? Wygraliśmy wojnę nerwów, trafialiśmy ważne rzuty wolne, zagraliśmy mądrze w obronie. Myślę, że zatrzymanie Stelmetu na 62 punktach w tym sezonie to jest wyczyn - cieszył się z końcowego wyniku jeden z bohaterów Anwilu.
To właśnie spokój Piotra Stelmacha i trafione rzuty wolne w końcówce spotkania pozwoliły na odniesienie zwycięstwa w tym spotkaniu. Chybiony choćby jeden rzut wolny mógł doprowadzić do dużych nerwów w ostatnich sekundach.
- Lubię to wyzwanie. Trener wie, że w końcówkach wychodzi ze mnie najlepsze, zwłaszcza przy rzutach wolnych. Była taka sytuacja na boisku, że wszyscy byli odcięci i nie miałem do kogo podać, więc wziąłem piłkę pod pachę, czekałem na ten faul i rzuty wolne - zakończył Piotr Stelmach.