To było jednostronne widowisko, w którym ton nadawali od pierwszych minut gracze Donaldasa Kairysa. "Czarne Pantery" miały pomysł na grę w ofensywie i skutecznie go realizowały. Zresztą miały szeroki wachlarz opcji, którego nie zdołali ograniczyć zgorzelczanie.
Walczący o awans do play-off PGE Turów nie miał powodów do zadowolenia. Nie chodzi już o sam fakt porażki, którą można było wkalkulować jeszcze przed spotkaniem, ale raczej o styl. Goście zagrali doprawdy koszmarnie. Ani nie funkcjonowała defensywa, ani tym bardziej ofensywa.
W żadnej odsłonie wicemistrzowie nie zdobyli więcej punktów od swojego przeciwnika. Zespół prowadzony przez Piotra Ignatowicza popełniał mnóstwo błędów, po których stracił wiele punktów. Poza tym śladowy wkład w wynik mieli zmiennicy, którzy nie dali żadnego impulsu. Zgorzelczanie byli zwyczajnie o klasę słabsi.
Najlepszym strzelcem Energi Czarnych był nieoczekiwanie Łukasz Seweryn, ale warto zauważyć ogromny wkład Jerela Blassingame'a czy Folarina Campbella. W przygranicznej drużynie najlepiej spisał się Filip Dylewicz.
Energa Czarni Słupsk - PGE Turów Zgorzelec 93:71 (20:17, 22:10, 24:21, 27:23)
Energa Czarni: Seweryn 18, Campbell 17, Blassingame 13, Harper 11, Mbodj 11, Surmacz 11, Jackson 9, Cesnauskis 3, Rypiński 0, Mokros 0, Zywert 0.
PGE Turów: Dylewicz 17, Novak 16, Dillon 15, Kostrzewski 9, Archibeque 9, Karolak 3, Tatum 2, Szymański 0, Marek 0.