- Zwykle po meczach składam gratulacje moim zawodnikom, ale tym razem muszę oddać szacunek rywalom, którzy zagrali naprawdę bardzo dobre zawody. Byli zdecydowanie lepsi od nas i zasłużenie sięgnęli po wygraną - przyznaje Marek Łukomski, opiekun King Wilków Morskich Szczecin.
Szczecinianie we własnej hali przegrali po raz ostatni 31 stycznia. Ostatnio zanotowali również pięć zwycięstw z rzędu w TBL i byli na najlepszej drodze do zajęcia szóstego miejsca przed fazą play-off. Świetna passa zespołu Marka Łukomskiego została w niedzielny wieczór przerwana przez Asseco Gdynia.
- My bardzo źle podeszliśmy do tego spotkania. Zawodnicy myśleli, że mecz sam się wygra. Takie przekonanie było spowodowane wynikami, które notowaliśmy w ostatnim czasie - tłumaczy szkoleniowiec szczecińskiej drużyny.
Nie da się ukryć, że główną przyczyną porażki szczecińskiego zespołu była fatalna defensywa. Gospodarze pozwolili ekipie Tane Spaseva zdobyć aż 106 punktów! Gdynianie mieli aż 61-procentową skuteczność z gry (34/55). Goście znad morza trafili aż 15 rzutów z dystansu na 26 prób.
- Najgorsza rzecz w tym meczu to 106 punktów, które straciliśmy. Nie możemy zdobywać ponad 100 oczek i przegrywać meczów. Zwłaszcza w domu. To niedopuszczalne - podkreśla Łukomski.
Spotkanie z wysokości trybun oglądał Mike Taylor, szkoleniowiec reprezentacji Polski. Czy obecność selekcjonera wpłynęła na postawę koszykarzy?
- Pewnie w głowach zawodników to siedzi. Widać było to po graczach Asseco, którzy zagrali jeden z najlepszych meczów w sezonie. Duża w tym nasza zasługa, bo na za dużo pozwalaliśmy rywalom. Mieli sporo otwartych pozycji, z których skorzystali - ocenia trener King Wilków Morskich Szczecin.
Zobacz wideo: #dziejesienazywo: Zadyma w meczu Polaków. "Na taką drużynę można liczyć"
Źródło: WP SportoweFakty