Koszykarze King Wilków Morskich Szczecin w ostatnim czasie przyzwyczaili kibiców do tego, że nie schodzą poniżej pewnego poziomu. Podopieczni Marka Łukomskiego wygrywali mecz za meczem i zapewnili sobie awans do play-offów.
W czwartkowym spotkaniu z Anwilem mogli sobie zagwarantować szóste miejsce po sezonie zasadniczym, co oznaczałoby jednocześnie, że włocławianie nie byliby rywalem graczy Łukomskiego w ćwierćfinale. A tej właśnie ekipy szczecinianie chcą uniknąć w pierwszej fazie play-offów.
We Włocławku King Wilki jednak kompletnie zawiodły. Gwoździem do trumny były 23 straty, które szczecinianie popełnili w całym meczu. Trudno wygrać mecz, jeśli popełnia się tyle niewymuszonych strat.
- Anwil postawił nam bardzo trudne warunki. Popełniliśmy zdecydowanie za dużo strat. Jeśli chcemy zwyciężać w play-offach, to musimy się tego wystrzegać i to koniecznie - przyznaje Jakub Garbacz, koszykarz King Wilków Morskich Szczecin.
Kluczowa dla losów całego spotkania okazała się trzecia kwarta, którą włocławianie wygrali aż 35:12!
- O ile w pierwszej odsłonie graliśmy jak równy z równym, to później stroną dominującą byli gospodarze, którzy nam odjechali i nie za wiele mieliśmy do powiedzenia - dodaje Garbacz.
W ekipie King Wilków jedynie Frank Gaines i Paweł Kikowski zanotowali podwójną zdobycz punktową. W Anwilu takich zawodników było aż pięciu. Najwięcej (17) zgromadził David Jelinek.
King Wilki sezon regularny zakończą na szóstym bądź siódmym miejscu. Wszystko zależy od meczu Polfarmexu Kutno z BM Slam Stalą Ostrów Wielkopolski.