Pogrom nad ekipą z Jarosławia oraz wywiezienie dwóch bardzo cennych oczek z trudnego terenu w Kołobrzeg - taki jest bilans zespołu Energi Czarnych Słupsk w dwóch ostatnich meczach. Podopieczni słoweńskiego szkoleniowca Gaspara Okorna pokazali tym samym, że potrafią grać i skutecznie w ataku (107 rzuconych Zniczowi), i skutecznie w obronie (tylko 62 stracone w spotkaniu z Kotwicą). Anwil z kolei, meczem przeciwko mistrzowi Polski, Asseco Prokomowi Sopot, udowodnił, że wcześniejsza porażka z Basketem Kwidzyn była tylko wypadkiem przy pracy. Drużyna prowadzona przez Igora Griszczuka zagrała bardzo dobrze w ataku, co przełożyło się na fantastyczną skuteczność z dystansu - trzynaście trójek celnych na dwadzieścia pięć prób. I choć włocławianie miewają problemy z obroną, to jednak niedociągnięcia defensywnie przysłaniają udanymi zagraniami w ofensywie.
Dla obu ekip pojedynek jest ważny, lecz tak naprawdę ewentualna porażka nie będzie katastrofą. Gospodarzom zależy by do fazy pre-play-off przystępować z wyższej lokaty, niż zajmowane przez ostatni czas ósme miejsce. W przypadku porażki z Anwilem, Czarni i tak będą upatrywać swojej szansy w bezpośrednich starciach z AZS Koszalin czy Polonią Gaz Ziemny Warszawa. Anwil zaś, starający się wyprzedzić w walce o drugą pozycję Polpharmę Starogard Gdański, ma w perspektywie jeszcze właśnie spotkanie z ekipą trenera Mariusza Karola we Włocławku. Mimo to, w niedzielnym spotkaniu emocji z pewnością, z wielu powodów, nie zabraknie.
Podstawowym jest oczywiście powrót do miasta nad Słupią trenera Griszczuka. Białorusin, choć prawdziwą legendą jest na Kujawach, z zespołem Energi święcił niemałe triumfy. W swoim debiutanckim sezonie w roli pierwszego trenera doprowadził zespół do największego sukcesu w historii - brązowego medalu polskiej ekstraklasy. I choć w następnych dwóch sezonach nie było już tak dobrze, kibicom w Hali Gryfia trudno będzie przyzwyczaić się do widoku białoruskiego szkoleniowca na ławce trenerskiej gości. Naprzeciwko Griszczuka stanie Gaspar Okorn, dla którego mecz we Włocławku z pierwszej części sezonu zasadniczego był jednym z pierwszych w PLK. Jego zespół został wówczas pokonany 84:67, co sprawia, że o pełną mobilizację w słupskim obozie nietrudno.
Co ciekawie, po tamtej porażce i trzech kolejnych, łotewski trener podjął bardzo śmiałe decyzje i wymusił na działach klubu rozwiązanie kontraktów z czwórką graczy. Zwolniony został dotychczasowy lider Jay Straight, podkoszowy duet Rolando Howell - Jack Ingram oraz młody Łukasz Ratajczak. W ich miejsce sprowadzono innych zawodników. Mateo Kedzo z miejsca stał się najlepszym strzelcem drużyny ze średnią 14,4 punktu na mecz, Chris Booker okazał się być bardzo solidnym centrem (11 punktów i 6,2 zbiórki w pięciu dotychczasowych meczach), Bojan Bakić dobrym zmiennikiem, a nad tym wszystkim panuje Antonio Burks - amerykański rozgrywający. Oczywiście, nie można zapomnieć o tych graczach, którzy ostali się po małej rewolucji w Słupsku. Zmiany kadrowe zdecydowanie przysłużyły się Demetrikowi Bennettowi, który stał się liderem na parkiecie ze średnimi 11,6 punktu, 4,7 zbiórki i 2,2 asysty, zaś na swoim normalnym, dobrym poziomie gra Mantas Cesnauskis.
Równie solidnymi statystykami mogą pochwalić się jednak gracze Anwilu. Do świetnie spisujących się od dłuższego czasu Łukasza Koszarka i Andrzeja Pluty dołączył Tommy Adams. Amerykanin jest kluczowym zawodnikiem wychodzącym z ławki. Nastawiony przede wszystkim na rzucanie, ma jednak również odciążać zmęczonego Koszarka, by ten oszczędzał siły na kluczowe, ostatnie minuty meczu. Jak na razie z obu zadań wychodzi obronną ręką, lecz nie da się ukryć, że lepiej czuje się jako typowy strzelec. W barwach Anwilu notuje nieco mniej punktów niż w Polonii (jego średnia spadła z 17,4 do 16,8 oczka), lecz na parkiecie przebywa o kilka minut krócej. Trenera Griszczuka bardzo cieszy również powrót do formy Milosa Paravinji. Chorwacki środkowy przeciwko Prokomowi zapisał na swoim koncie 13 punktów i 7 zbiórek. Nie zagra jednak drugi z Chorwatów w Anwilu, Stipe Modrić. - W czwartek miałem ostatnie badania, które wskazały, że po kontuzji nie ma już śladu. W piątek normalnie trenowałem, lecz w małe są szanse bym zagrał już w niedziele. Prawdopodobnie nie wybiegnę jeszcze na parkiet - stwierdził przed spotkaniem koszykarz.
Mecz odbędzie się w niedzielę o godzinie 18.40 w Hali Gryfia. Bezpośrednią transmisję ze spotkania przeprowadzi telewizja TVP Sport i TVP Bydgoszcz.