Półfinały Tauron Basket Ligi trener King Wilków Morskich Szczecin mógł oglądać jedynie z perspektywy widza. Jego drużyna odpadła bowiem w ćwierćfinale, przegrywając rywalizację 1:3 z Anwilem Włocławek, późniejszym rywalem Rosy, w której przez kilka ostatnich lat Marek Łukomski pracował - najpierw jako asystent Piotra Ignatowicza, następnie Mariusza Karola, a później Wojciecha Kamińskiego. Zasiadł więc na trybunach podczas dwóch pierwszych meczów w doskonale mu znanej hali Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji w Radomiu.
Premierowe starcie Rosa przegrała 58:64. Szybko wyciągnęła wnioski z tej porażki, ponieważ trzy kolejne spotkania rozstrzygnęła na swoją korzyść. - Znalazła sposób na zmienną obronę Anwilu. Do tego dużo lepiej wyglądała fizycznie - podkreśla Łukomski.
Drugi mecz zespół z województwa mazowieckiego wygrał 82:65. To był, zdaniem szkoleniowca, punkt zwrotny w całej rywalizacji. - Wydaje mi się, że ostatnia kwarta tego pojedynku była bardzo ważna. Wtedy, jak dobrze pamiętam, Rosa trafiła siedem "trójek". Otworzyli się strzelcy. Znaleźli sposób na tę strefę, a przy bardzo dobrej obronie mieliśmy tego efekt w dwóch kolejnych meczach we Włocławku - zaznacza. Radomianie triumfowali w tym fragmencie 32:17.
ZOBACZ WIDEO 25. mistrzostwo Polski koszykarek Wisły Can-Pack Kraków (źródło TVP)
{"id":"","title":""}
Na trzy minuty przed końcem tej konfrontacji urazu dłoni po wykonaniu wsadu doznał C.J. Harris. W związku z tym nie zagrał w obu meczach w Hali Mistrzów. Koledzy świetnie jednak sobie bez niego poradzili. - Każdy zespół ma jakieś swoje problemy w tym okresie. Najważniejsze jest to, jak reszta drużyny się do tego zaadoptuje. Tutaj widać, że Michał Sokołowski przejął ciężar zdobywania punktów. Super zmianę dał Damian Jeszke - zauważa Łukomski.
Mało widoczni w całej półfinałowej rywalizacji byli dotychczasowi liderzy Anwilu, David Jelinek i Danilo Andjusić. - Jednego z nich zawsze wyłączał Sokołowski, drugiego Szymkiewicz, Jeszke, czy w ostatnim meczu nawet Torey Thomas - nasz rozmówca podaje przyczynę słabszej postawy strzelców ekipy Rottweilerów.
Oba spotkania na wyjeździe Rosa wygrała przekonująco, bo 71:56 i 75:61. - Później grała już z dużą pewnością siebie, co pomagało jej w każdym elemencie. Kim Adams łatał wszystkie dziury w obronie i dołożył tez punkty w ataku, czego chyba nikt się nie spodziewał - kończy Łukomski.