Pierwsze finałowe spotkanie Tauron Basket Ligi sezonu 2015/2016 dostarczyło wielu emocji. Zakończyło się dopiero po dwóch dogrywkach, a Stelmet BC pokonał Rosę 86:80. Po ostatniej syrenie czwartkowego pojedynku przedstawiciele obu drużyn - sztaby szkoleniowe i zawodnicy - zwracali uwagę na nieustępliwość i wolę walki.
- Mecz na pewno był ciężki, zarówno dla nas, jak i dla Stelmetu. Żadna z drużyn nie przejęła jakiejś znacznej przewagi - podkreśla Damian Jeszke. Trudno się z jego słowami nie zgodzić - w pewnym momencie gospodarze "odskoczyli" na ponad dziesięć punktów, ale ta strata została sprawnie zniwelowana przez rywali.
Pomimo kilku szans na wypracowanie zaliczki w decydujących momentach czwartej kwarty, ekipa z Radomia nie postawiła kropki nad "i". - Niestety nie udało się wygrać po dwóch dogrywkach, ale walczymy dalej. To dopiero pierwsze spotkanie, mamy jeszcze kilka meczów, by się odegrać - zaznacza skrzydłowy.
ZOBACZ WIDEO 25. mistrzostwo Polski koszykarek Wisły Can-Pack Kraków (źródło TVP)
{"id":"","title":""}
21-latek spędził na parkiecie niewiele ponad 16 minut, w trakcie których zdobył trzy punkty. Trafił zaledwie 1/7 rzutów z gry, w tym ani jednej "trójki" na cztery oddane próby. Ponadto miał dwie zbiórki i asystę. Ze swojego występu nie był zadowolony.
- Po meczu byłem bardzo zły na siebie. Miałem dużo otwartych rzutów, które powinienem trafić, plus osobiste, więc gdyby wpadło trochę więcej rzutów, mogłoby być różnie. Ale to jest koszykówka. Teraz skupiamy się na sobotnim meczu, nie składamy broni i gramy dalej - zapowiada Jeszke.