To dla kibica wymarzony pojedynek finałowy. Gran Derbi, Derby Europy, seria pomiędzy FC Barceloną Lassa, a Realem Madryt. W ostatniej serii tegorocznego sezonu znalazły się dwie ekipy, które zasłużyły na to najbardziej. I już w pierwszym spotkaniu dostarczyły nam niesamowitych emocji.
Od początku meczu widać było ogromne zaangażowanie po obu stronach. Żadna z drużyn nie odpuszczała i wkładała w ten mecz 100 procent sił. Dla widowiska najważniejsze było jednak to, że stres nie sparaliżował zawodników i kibice dostali do obejrzenia kawał znakomitej koszykówki.
Zarówno gospodarze, jak i goście celnie i często trafiali z dystansu. Wręcz nie do zatrzymania był zawodnik Barcelony, Justin Doellman, który zdobył w spotkaniu 19 punktów, z czego aż 18 po rzutach za 3 punkty.
Prawdziwym przywódcą w szeregach gospodarzy był jednak Ante Tomić, autor co prawda tylko 14 punktów, ale Chorwat dołożył do nich również 8 zbiórek i 8 asyst. Po stronie drużyny ze stolicy Hiszpanii świetny mecz rozegrał Jaycee Carrolla (21 punktów).
To, co najważniejsze działo się jednak w samej końcówce, gdzie żadna z ekip nie była w stanie zbudować na tyle komfortowego prowadzenia, aby dowieźć wygraną do końcowej syreny. Na 30 sekund przed końcem, Barcelona prowadząc 98-97 mogła odskoczyć na trzy punkty prowadzenia. Wtedy jednak pod tablicą pomylił się Stratos Perperoglou.
Goście przeprowadzili szybką akcję, a punkty zdobył Gustavo Ayon i to gracze Realu na 14 sekund przed końcem objęli prowadzenie. Barcelona po 11 sekundach swojej akcji wznawiała grę zza linii końcowej i mieli zaledwie 3 sekundy na oddanie rzutu. Ta sztuka im się udała, a kluczowe punkty równo z końcową syreną uzyskał ten, który akcję wcześniej punktów nie zdobył - Stratos Perperoglou.
FC Barcelona Lassa 100-99 Real Madryt
(Doellman 19, Perperoglou 18, Satoransky 13 - Carroll 21, Llull 14, Reyes 13)
Stan rywalizacji: 1-0 dla Barcelony (seria do trzech wygranych spotkań)