Kevin Durant ogłosił w poniedziałek, że po dziewięciu latach gry w Oklahoma City Thunder przenosi się do Golden State Warriors. Zrobił to pomimo tego, że jeszcze w maju Thunder prowadzili 3-1 z Warriors w finale Konferencji Zachodniej, zanim przegrali z nimi trzy kolejne mecze. To dlatego w internecie szybko pojawiły się klipy pokazujące to jak kibice Thunder palą i strzelają do koszulek Duranta, nazywając go "zdrajcą". Zamiast pokonać Warriors, Durant zdecydował się do nich dołączyć.
27-letni Durant podejmując decyzję o przenosinach do Warriors, wybrał sobie najkrótszą i najłatwiejszą drogę do zdobycia pierwszego mistrzostwa w karierze. Durant - jeden z trzech najlepszych graczy na świecie - dołączył do drugiego z tej trójki Stephena Curry'ego, by pokonać najlepszego z nich trzech - LeBrona Jamesa.
To właśnie mistrzostwo zdobyte w czerwcu przez Jamesa i Cleveland Cavaliers, pomogło Warriors sprzedać Durantowi ideę wspólnej gry razem. Durant przychodzi do Warriors, aby pomóc im w odzyskaniu tytułu. Ciężej byłoby mu argumentować swoje przenosiny, gdyby trafił do zespołu, który ma za sobą dwa kolejne mistrzostwa. Teraz może pomóc im pokonać Jamesa.
- Pomyśl ile tytułów są w stanie zdobyć Warriors? Pomyśl ile tytułów jesteś w stanie zdobyć, nie grając w Warriors? Pomyśl ile tytułów możemy zdobyć razem? - tak przekonywał go Draymond Green, lider szatni Warriors, podczas spotkania, które w ostatni weekend odbyło się w Nowym Jorku.
ZOBACZ WIDEO Koszykarski klan Wójcików. "Świat się o nich upomina" (źródło TVP)
{"id":"","title":""}
Warriors sprzedali Durantowi wizję wspólnej gry z trio Curry, Green i Klay Thompson. Po raz pierwszy w historii NBA w jednym zespole zagra czterech koszykarzy, którzy sezon wcześniej wybrani zostali do trzech najlepszych piątek rozgrywek.
Każdy z tej czwórki jest w kwiecie swojej kariery, więc nieadekwatne są tutaj porównania z drużyną Los Angeles Lakers 2012/13 (Kobe, Nash, Gasol, Howard), która okazała się ogromnym rozczarowaniem. W przeszłości mieliśmy już tzw Big 3's (wielkie trójki) w Boston Celtics (Garnett, Pierce, Allen i w latach 80'tych Bird, Parish, McHale), w Lakers (Magic, Kareem, Worthy), Miami Heat (James, Wade, Bosh), czy oczywiście w Chicago Bulls (Jordan, Pippen, Rodman). Ale od lat 60-tych i czasów dominacji Celtics Billa Russella - w lidze, w której grało wówczas trzy razy mniej drużyn, niż obecnie - nie mieliśmy w jednym składzie nie trzech, ale aż czterech z 12-15 najlepszych graczy NBA.
Decyzja Duranta czyni z Warriors zdecydowanego faworyta do mistrzostwa. Bukmacherzy z Las Vegas dają aż 4 dolary za jednego postawionego na to, że James i Cavaliers obronią tytuł. Aż 7 do 1, że zdobędą go Spurs. Za zwycięstwo pozostałych w kolejce Los Angeles Clippers i Celtics można zarobić w skali aż 21 do 1.
Decyzja Duranta stanowi problem dla poziomu rywalizacji w NBA. 27 drużyn nie ma praktycznie żadnych szans na zdobycie tytułu, a szanse dwóch kolejnych (Cavaliers, Spurs) są niewielkie. W tym momencie bardziej adekwatne jest pytanie ile tytułów zdobędą Warriors, niż kto zdobędzie tytuł w sezonie 2016/17. Odpowiedź na to drugie pytanie jest już praktycznie znana.
Durant będzie idealnym uzupełnieniem dla multi-pozycyjnego stylu gry Warriors, którzy byli tylko o 50 sekund w czerwcu od obronienia tytułu. Durant może grać jako niski skrzydłowy, ale też i jako silny skrzydłowy, obok grającego pozycję wyżej Greena. Warriors brakowało w końcówce ostatniego sezonu kogoś, kto będzie w stanie z piłką dostać się do obręczy i przy swoich warunkach fizycznych Durant może im to zapewnić. Dla każdego z trójki Durant, Curry, Thompson gra powinna być jeszcze łatwiejsza, bo każdy z nich grozi rzutem za trzy i żaden z nich nie może pozostać niekryty na obwodzie.
Aby pozyskać Duranta, Warriors musieli pozbyć się zawodzącego Harrisona Barnesa, który spudłował 27 z 32 ostatnich rzutów oddanych w czerwcowych finałach (ile z nich trafiłby jego następca Durant?) oraz centrów Andrew Boguta i Festusa Ezeliego, ale zatrzymali w składzie kluczowych zmienników Andre Iguodalę i Shauna Livingstona. Kilka godzin po decyzji Duranta zdołali za raptem tylko 2,9 mln dolarów zakontraktować potrzebnego centra Zazę Paczulię. W kolejnych dniach będą mogli pozostałym wolnym agentom praktycznie zagwarantować zdobycie pierścienia w czerwcu 2017 roku, w zamian za zgodzenie się na grę za ok. 2 mln dolarów.
Decyzja Duranta odejmuje też Warriors jednego z najtrudniejszych rywali do mistrzostwa. Po odejściu 4-krotnego króla strzelców Oklahoma City Thunder muszą być przygotowani na to, że w 2017 roku mogą stracić na rynku wolnych agentów Russella Westbrooka.
Do czerwca i przyszłorocznych finałów może wydarzyć się jeszcze dużo nieoczekiwanych rzeczy - w Warriors mogą pojawić się spory i kłótnie o to, kto będzie oddawał decydujące rzuty. Po przegranych finałach w czerwcu i dodaniu Duranta mogą znaleźć się teraz pod ostrzałem mediów, jako zdecydowanie najciekawsza historia NBA. Nie do przewidzenia są też kontuzje. Na koniec jednak Warriors tworzą na papierze zdecydowanie najlepszą kolekcję graczy, mają w składzie MVP trzech ostatnich sezonów i są faworytem, jakiego w NBA nie było od czasów Kobe'ego Bryanta i Shaquille'a O'Neala w Lakers.