Mikołaj Witliński: Nie lubię szumu wokół siebie

Mikołaj Witliński w rozmowie z WP SportoweFakty dzieli się swoimi spostrzeżeniami na temat minionego sezonu, w którym występował w AZS-ie Koszalin. - Miałem wzloty i upadki. Podobnie było z minutami na parkiecie - mówi zawodnik.

Karol Wasiek
Karol Wasiek
WP SportoweFakty: Przed sezonem 2015/2016 w rozmowie z nami mówił pan: "Wybrałem AZS ze względu na możliwość rozwoju, jaką mam w zespole Davida Dedka. Dla mnie nie ma obecnie ważniejszej rzeczy niż robienie progresu, rozwijanie się jako koszykarz poprzez grę i minuty na parkiecie." Jak z perspektywy czasu ocenia pan swój wybór?

Mikołaj Witliński: Może nie było tak kolorowo i pięknie przez cały sezon, ale z perspektywy czasu nie żałuję swojego wyboru. Uważam, że zebrałem bardzo cenne doświadczenie, które zaprocentuje w przyszłości. Miałem wzloty i upadki. Podobnie było z minutami na parkiecie. Na początku one były, później było ich trochę mniej, a pod koniec sezonu znów było ich całkiem sporo.

Na pewno sezonu w AZS-ie nie zaliczam do nieudanych. Poznałem sporo interesujących osób, od których mogłem się nauczyć wielu rzeczy. Takim człowiekiem jest chociażby Artur Pacek, z którym wykonałem kawał dobrej roboty. Nie ukrywam, że właśnie pracę z tym trenerem będę wspominał najmilej.

Jak będzie pan wspominał pracę z trenerem Dedkiem, dla którego zdecydował się pan podpisać umowę z AZS-em?

- Spodziewałem się więcej po współpracy z tym trenerem. Tym bardziej, że przed sezonem rozmawialiśmy i wspólnie ustaliśmy pewne kwestie. W trakcie sezonu te założenia niestety nie znalazły odzwierciedlenia na parkiecie.

Jakie były te ustalenia?

- Trener Dedek jasno mi powiedział, że mnie odblokuje po słabym sezonie w Anwilu Włocławek. Tam większość czasu przesiedziałem na ławce. Nie ukrywam, że David Dedek namówił mnie na grę w AZS-ie. Dzwonił do mnie co drugi dzień i mówił, że będę jedną z ważniejszych postaci w jego zespole. Spotkaliśmy się także osobiście w okresie wakacyjnym i to mnie ostatecznie przekonało do tego, by wybrać grę w Koszalinie.

Mógł pan także grać w Asseco. Czy nie lepiej było jednak wybrać propozycję z gdyńskiego klubu, który w ostatnich latach specjalizuje się w tym, że daje dużo szans młodym zawodnikom?

- Trzeba zacząć od tego, że w ubiegłe wakacje koncentrowałem się na grze w mistrzostwach Europy. To był mój ostatni EuroBasket młodzieżowy i poniekąd liczyłem na to, że ktoś po zakończeniu turnieju się po mnie zgłosi i wyjadę za granicę. Asseco dało mi czas na ostateczną odpowiedź 10-12 lipca, a wówczas dopiero zaczynały się mistrzostwa Europy. Nieco inaczej wyglądało to w przypadku AZS-u Koszalin, który umożliwił mi taką opcję.

Mijają kolejne miesiące. Mikołaj Witliński coraz rzadziej pojawia się na parkiecie, aż w końcu przychodzi styczeń i decyduje się pan na rozwiązanie kontraktu. Dlaczego?

- Z meczu na mecz frustracja rosła. Trener nie prowadził ze mną żadnych rozmów. Nie mówił, dlaczego nie gram i zacząłem się denerwować. Powiedziałem jasno, że tak dalej być nie może. Przyszedłem tutaj grać, a ja na parkiecie przebywałem zaledwie kilka minut. Poza tym jesteśmy dorosłymi ludźmi i jak komuś coś nie pasuje to mówi to wprost i albo się rozstajemy albo pracujemy dalej. Krótka piłka.

W którym klubie w przyszłym sezonie będzie grał Mikołaj Witliński?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×