Przed niedzielnym meczem o Superpuchar Polski sporo mówiło się o słabej formie Tyrone'a Brazeltona. Niektórzy nawet twierdzili, że 30-letni Amerykanin nie da rady zastąpić w drużynie wicemistrza Polski Toreya Thomasa.
- Dochodziły do mnie te głosy. Słyszałem, że byłem krytykowany za swoją postawę, ale warto przy tej okazji powiedzieć jedną rzecz. Nie warto kierować się sparingami. To są mecze, w których poznamy się siebie nawzajem, trenerzy testują różne warianty - mówi Brazelton w rozmowie z WP SportoweFakty.
W niedzielnym spotkaniu Amerykanin był świetny. Zagrał przy okazji "na nosie" niedowiarkom, którzy wątpili w jego umiejętności. Koszykarz zdobył aż 30 punktów (8/12 z gry, 11/12 za jeden). Do swojego dorobku dorzucił także siedem zbiórek i cztery asysty, co złożyło się na eval na poziomie "35".
- Nie ukrywam, że czekałem na mecz o stawkę. Wiedziałem, że stać mnie na takie spotkanie. Byłem bardzo skupiony i to dało dobre efekty - odpowiada Amerykanin.
ZOBACZ WIDEO: KSW 36: Gamrot błyszczy i chce walki w Japonii
Brazelton był za szybki dla zielonogórskich obrońców. Łukasz Koszarek i James Florence nie potrafili go zatrzymać. Zawodnik słusznie został nagrodzona statuetkę za najlepszego zawodnika meczu.
Dla 30-letniego koszykarza to trzeci klub w Polsce. Wcześniej reprezentował barwy Asseco Prokomu Gdynia i Energi Czarnych Słupsk. W nowym otoczeniu czuje się bardzo dobrze.
- Klub jest naprawdę fajnie zorganizowany. Na nic nie mogę narzekać. Z trenerem i pozostałymi kolegami szybko złapałem wspólny język. Cieszę się, że tutaj jestem. Jestem przekonany, że poprowadzą Rosę do sukcesów - zaznacza Brazelton.