Nie ma wyników, nie ma pieniędzy...

Jeśli mowa zarówno o wyniku sportowym, jak i budżecie klubu, to sytuacja w pierwszoligowej Resovii Rzeszów wygląda fatalnie. Rzeszowski team obecnie jest na ostatnim miejscu w tabeli, a w dodatku zawodnicy od dłuższego czasu nie otrzymują wynagrodzeń.

Marcin Jeż
Marcin Jeż

Team "Bieszczadzkich Wilków" po prostu nie radzi sobie na zapleczu ekstraklasy. W dotychczas 28 rozegranych kolejkach Resovia zdołała zwyciężyć zaledwie trzy razy. A bilans tak nikłej ilości wygranych spotkań i aż 25 porażek nie może nie mieć przełożenia na pozycję w tabeli rzeszowskiej ekipy.

Drużyna z Podkarpacia w tegorocznych rozgrywkach kilka razy kończyła mecz porażką wahającą się w granicach 30, 40, 50, czy 60 punktów. A do historii powinna przejść potyczka, w której podopieczni Bogusława Wołoszyna ulegli różnicą... 77 punktów! (26:103 z ŁKS-em Łódź). W ostatniej kolejce rzeszowianie wysoko przegrali w Zielonej Górze z miejscowym Zastalem (41:101). - Dla nas sukcesem jest fakt, że w ogóle przyjechaliśmy do Zielonej Góry. Nie mamy pieniędzy i walczymy o przetrwanie - powiedział po meczu przeciwko Zastalowi trener Resovii.

Koszykarze również mocno odczuwają tę sytuację. Klub zalega im z wypłatami. - Taka sytuacja na pewno nie sprzyja dobrej atmosferze w zespole. Sezon zasadniczy zbliża się do końca, przed nami najważniejsze mecze w sezonie o utrzymanie w lidze, a zawodnicy muszą się martwić o to, kiedy i czy w ogóle dostaną pieniądze. Po wczorajszym spotkaniu powiało nieco optymizmem. Ja staram się zrozumieć obie strony. Z jednej strony zawodnicy muszą dostać pieniądze za wykonaną pracę, z drugiej kryzys finansowy odczuwamy wszyscy, w tym nasz sponsor. Ja ze swojej strony mogę zapewnić, że będę prowadził zespół do końca sezonu - mówi Wołoszyn na łamach Super Nowości.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×