Genialna atmosfera na trybunach
Nietypowa godzina (12:45) rozpoczęcia meczu nie wpłynęła na frekwencję na trybunach. Pojedynek Kociewskich Diabłów z włocławskimi Rottweilerami obejrzał komplet publiczności w hali przy ulicy Olimpijczyków Starogardzkich 1. W Starogardzie Gdańskim pojawiła się także liczna grupa kibiców Anwilu, która przez cały mecz głośno dopingowała swoich ulubieńców.
W tym elemencie nie ustępowali im także miejscowi fani. Cieszy fakt, że mimo nie najlepszych stosunków pomiędzy dwoma stronami, nie było obraźliwych okrzyków i wyzwisk. Kibice skupili się na dopingu własnych ekip. To przykład godny naśladowania.
Juz nikt nie siedzi pic.twitter.com/nEQifETFEN
— Karol Wasiek (@K_Wasiek) 9 października 2016
Końcówkę meczu fani oglądali na stojąco. Trudno im się dziwić, bo na boisku aż kipiało od emocji. Jeszcze na 36 sekund przed ostatnim gwizdkiem sędziego włocławianie prowadzili 82:79, ale Kociewskie Diabły pokazały charakter. Ciężar na swoje barki wzięli Anthony Miles i Uros Mirkovic, którzy trafili rzuty spod kosza. Gospodarzom pomógł także Kamil Łączyński, który przestrzelił dwa rzuty wolne.
Szaleństwo w rytmie disco-polo
Po meczu zapanowała euforia w szeregach gospodarzy. O dobrą zabawę zadbał miejscowy dj, który zagrał przeboje disco-polo. Świetnie w tych rytmach odnaleźli się koszykarze, którzy długo celebrowali zwycięstwo. - Sprawiliśmy sensację, to jest nasz czas. Należy się nam chwila radości - zgodnie powtarzali zawodnicy Polpharmy Starogard Gdański.
Splash brothers z Kociewia
Anthony Miles i Michael Hicks dali prawdziwy koncert gry. Ten pierwszy był znakomicie dysponowany. Trafił 8 z 10 rzutów z gry i wszystkie siedem rzutów wolnych. To dało mu 25 punktów. Tym samym był najlepszym strzelcem w zespole Kociewskich Diabłów. Na pochwałę zasłużył także Hicks, który w czwartej kwarcie dał sygnał do odrabiania strat. - Jesteśmy jak splash brothers - wypalił po meczu, nawiązując tym samym do duetu Stephen Curry-Klay Thompson.
Hicks... modlił się w korytarzu
Mindaugas Budzinauskas idealnie kontrolował wydarzenia na parkiecie, podejmując trafne decyzje. Najlepszy przykład? Ostatnia akcja meczu, w której ściągnął Mirkovicia i Hicksa, by wprowadzić defensywnie usposobionych Martynasa Paliukenasa i Łukasza Diduszkę. To się opłaciło.
Warto przy okazji napisać, że Hicks przed ostatnią akcją opuścił parkiet i udał się w stronę korytarza. Tam odmówił modlitwę. - Nie mogłem na to patrzeć. Drżałem z emocji. Super, że wygraliśmy - tłumaczył zawodnik, który po ostatnim gwizdku wybiegł na parkiet i celebrował wygraną.
Anwil jeszcze bez zgrania
Widać, że włocławska maszyna jeszcze nie pracuje na najwyższych obrotach. Nowi zawodnicy cały czas uczą się systemu, który preferuje trener Igor Milicić. Słabo wypadł Tyler Haws (3/7 z gry), z kolei Boris Bojanovsky i Kacper Młynarski w ogóle nie pojawili się na parkiecie. Obaj byli gotowi do gry, ale taką decyzję podjął szkoleniowiec, który ograniczył rotację do ośmiu zawodników.
Karol Wasiek ze Starogardu Gdańskiego
[color=black]ZOBACZ WIDEO Lewandowski poczuł głód piłki (Źródło: TVP S.A.)
[/color]