Tomasz Gielo: Jestem szczęściarzem

Facebook / Tomasz Gielo
Facebook / Tomasz Gielo

Tomasz Gielo stawia swoje pierwsze kroki na europejskich parkietach. Jego rola w zespole Divina Seguros Joventut Badalona wzrasta z każdym tygodniem. Zawodnik coraz lepiej odnajduje się także w hiszpańskiej kulturze. - Jestem szczęściarzem - mówi.

W tym artykule dowiesz się o:

[b]

WP SportoweFakty: Buenos dias czy nadal dzień dobry?
[/b]

Tomasz Gielo: Hola. To po hiszpańsku cześć.

Coraz pewniej czuje się pan w Hiszpanii?

- Zdecydowanie. Myślę, że powoli proces aklimatyzacji dobiega końca. Ja jako ostatni dołączyłem do zespołu, więc musiałem szybko nadrabiać zaległości. Mam tu na myśli system gry, zagrywki. Ten etap jest już za mną. Teraz walczę o pozycję w zespole i liczbę minut.

Ostatnie mecze napawają optymizmem. Wydaje się, że z każdym kolejnym spotkaniem tych minut będzie coraz więcej.

- Mam taką nadzieję. Myślę, że ważną kwestią był fakt, że pomimo opuszczenia dużej części przygotowań, do Hiszpanii przyleciałem w formie meczowej po eliminacjach do EuroBasketu 2017. Zaliczyłem dobre lato z kadrą i to mnie zbudowało. Teraz jestem na etapie poznawania się z trenerem, który obserwuje moje poczynania. Chcę zobaczyć na co mnie stać.

ZOBACZ WIDEO Bereszyński: nie baliśmy się Realu

Jakim trenerem jest Diego Ocampo? Jak pana ustawia?

- Na razie większość czasu na parkiecie spędzam na pozycji numer cztery. Trener Ocampo dobrze nami dyryguje. Daje nam dużo swobody w ofensywie. Nasze zagrywki polegają na tym, że mamy czytać ustawienia rywali i na tej podstawie konstruować akcje. To ciekawy system, który bardzo mi odpowiada.

Jak wyglądał kontakt z najlepszą ligą w Europie? To było zderzenie dla pana?

- Na pewno gra się nieco inaczej niż w Stanach Zjednoczonych. Czy to było zderzenie? Nie, aż tak wielkiej różnicy nie ma. Pierwsze mecze w ACB pokazały mi, że jestem w stanie rywalizować na tym poziomie. Nie mam żadnych blokad, problemów mentalnych. Wchodzę na parkiet i staram się robić swoje.

Divina Seguros Joventut Badalona - co to za zespół? Z kim ma pan do czynienia grać?

- Mamy fajny zespół, panuje bardzo dobra atmosfera. Jest kilku zawodników, którzy odgrywają ważne role w drużynie, ale wcześniej nie mieli okazji grać w lidze hiszpańskiej. Oni potrzebują jeszcze tego czasu na aklimatyzację do nowych warunków. Podobnie jest ze mną.

W drużynie z Badalony jest dwóch byłych przedstawicieli PLK - Sarunas Vasiliauskas i Garrett Stutz. Rozmawiacie czasem o Polsce?

- To są bardzo mili i otwarci goście, którzy chętnie wracają do polskich czasów. Akurat dużo czasu z nimi spędzam i sporo rozmawiamy.

Jak jest zorganizowany klub?

- Mam tutaj świetne warunki do tego, by się rozwijać i ciężko pracować. Nie mam tak naprawdę na co narzekać. Oprócz naszego głównego obiektu jest jeszcze kilka pobocznych hal treningowych. Po zajęciach można zostać i poćwiczyć nad swoimi mankamentami. Mi to bardzo odpowiada, bo lubię pracować nad indywidualnymi kwestiami. Jestem w takim wieku, że cały czas się rozwijam i ta dodatkowa praca poza głównymi treningami jest bardzo ważna.

Klub z Badalony znany jest z tego, że świetnie pracuje z młodzieżą. Faktycznie tak jest?

- Tak, zdecydowanie. Grupy młodzieżowe niemal przez cały dzień mają zajęcia. To pokazuje, jak ważny dla klubu jest rozwój młodych zawodników. Najlepsi gracze młodego pokolenia mają szansę trenować z pierwszym zespołem.

Jak życie w Hiszpanii?

- Przyjemnie. Badalona to przedmieścia Barcelony. Do centrum mam 15-20 minut samochodem. Nie ukrywam, że bardzo mi odpowiada to miejsce. Jest tutaj cicho i przyjemnie. Mogę się skupić na ciężkiej pracy. Po to tutaj przyjechałem.

Czy miał pan już okazję zwiedzić Barcelonę?

- Tak, kilka już rzeczy zobaczyłem, ale jeszcze dużo przede mną. Jak mam dzień wolny to chętnie jeżdżę po okolicy i zwiedzam. Lubię poznawać nowe miejsce. Miałem okazję być na towarzyskim meczu Barcelony z Oklahomą City Thunder. Niesamowita gratka dla kibiców, że mogą zobaczyć z bliska największe gwiazdy NBA. To wpływa na świadomość młodych koszykarzy, którzy mogą podpatrzeć zagrania od najlepszych zawodników. Podobnie było ze mną. Kiedyś wybrałem się na mecz NBA Tour do Berlina, a teraz gram w najlepszej lidze w Europie. Jestem szczęściarzem, że mogę robić to co kocham i z tego żyć. Mam nadzieję, że pasja do koszykówki szybko nie przeminie (śmiech).
 
Jak wygląda nauka języka hiszpańskiego?

- Staram się uczyć, na razie pojedynczych słówek i zwrotów. Powoli idę do przodu każdego dnia. Czy brak znajomości języka hiszpańskiego jest problemem? I tak, i nie. W centrach handlowych ludzie potrafią swobodnie mówić po angielsku. Gorzej jest w lokalnych restauracjach lub małych sklepach, np. z owocami i warzywami. Tam trzeba się nagimnastykować i pokazywać palcem(śmiech). To dodatkowe przeżycie, o którym będzie się długo wspominać.

Rozmawiał Karol Wasiek

Komentarze (0)