W środę w Gorzowie Wielkopolskim miejscowy InvestInTheWest AZS AJP podejmował CCC Polkowice. Pomarańczowe przed wyjazdem na pojedynek z Akademiczkami były niepokonane. Nie spodziewały się jednak, że tak potoczy się środowe popołudnie. Ekipa z Polkowic do Gorzowa wybrała się dwoma busami. Niestety, mniej więcej w połowie drogi jeden z nich uległ awarii. Drużyna gości podróż kontynuowała taksówkami, przez co rozpoczęcie meczu zostało przesunięte o 30 minut.
Te problemy w drodze mogły mieć przełożenie na postawę polkowiczanek, które pierwsze punkty z gry zdobyły w 10. minucie. Od początku bardzo dobrze w defensywie grały gospodynie. - Nie chcę się usprawiedliwiać przygodą w drodze, tym, że się spóźniłyśmy i przejechałyśmy taksówkami. I tak powinnyśmy wyjść i walczyć od samego początku - przyznała Magdalena Leciejewska.
Drużyna z Polkowic spodziewała się trudnej przeprawy w Gorzowie, ale zwycięstwo gospodyniom przyszło zbyt łatwo. - Gratuluję zasłużenie wygranego meczu. Bardzo ładna gra gorzowskich dziewcząt. Pokazały chęć walki i nieustępliwość na każdym metrze. Tego właśnie nam brakowało - ocenił Wadim Czeczuro, szkoleniowiec CCC. - Gorzów postawił nam wysoko poprzeczkę. Myślę, że to było spowodowane ostatnią niespodziewaną porażką. Jadąc tutaj wiedziałyśmy, że nie będzie łatwo. Jest to specyficzna hala i specyficzni kibice, którzy zawsze wspierają swój zespół - dodała "Lecia".
Szkoleniowiec Pomarańczowych nie miał problemów ze wskazaniem przyczyn porażki swoich podopiecznych. - Bardzo ciężko wygrać wysokim zespołem z drużyną, która rzuca nam 32 punkty spod kosza. Do tego bardzo dobrze gorzowianki grały na desce, co nie powinno się zdarzać przynajmniej na naszej tablicy. I skutecznie wykorzystały szybki atak - wymieniał. - Trener uczulał nas, że dziewczyny bardzo ambitnie walczą na desce i ich mocną stroną jest szybki atak. I tak się stało. Praktycznie nas rozjechały tym szybkim atakiem - przyznała Leciejewska.
Drużyna z Polkowic niemal od początku musiała gonić, ale w połowie trzeciej kwarty ta pogoń się udała i CCC wyszło na chwilę na prowadzenie. - Był moment, że zebraliśmy się "do kupy", zaczęliśmy grać, doszliśmy rywali i wydaje mi się, że pomyśleliśmy, że to już koniec - stwierdził Czeczuro. - Jeśli chodzi o mój zespół, to musimy poważnie porozmawiać. Na chodzonego nie wygramy meczu. Jeśli nie zaczniemy grać, to nie będziemy wygrywać. Taktyka i inne rzeczy przyjdą później, musimy zacząć od walki. Nawet takiej na pograniczu faulu. Jeśli nie podejmiemy walki, to będzie nam ciężko grać w innych spotkaniach - zakończył szkoleniowiec CCC.
ZOBACZ WIDEO Mógł być najlepszy, ale... Portugalczycy wspominają Andrzeja Juskowiaka