Po końcowej syrenie starcia 6. kolejki I ligi, radości kłodzczan nie było końca. Zespół Marcina Radomskiego potrzebował kilku kolejek, aby znów zagrać tak, jak przyzwyczaił do tego swoich kibiców w zeszłorocznych rozgrywkach.
- Bardzo się cieszymy z tego zwycięstwa, czekaliśmy na nie długo. Zagraliśmy w stylu z poprzedniego sezonu, gdzie agresywną obroną stwarzamy sobie możliwość dobrej gry w ataku. Bo my bez dużej intensywności, bez maksymalnego poświęcenia w obronie, nie jesteśmy w stanie tak naprawdę wygrać żadnego spotkania na poziomie I ligi - stwierdził po meczu opiekun Zetkamy.
Co także bardzo ważne dla wszystkich ludzi w zespole, wygraną udało się odnieść w Kłodzku, czyli w hali, która w sezonie 2015/16 była w pewnym sensie twierdzą. - Cieszy mnie to, że w końcu nam się udało to zrobić, zwłaszcza przed swoją publicznością, która licznie przybyła na halę i żywo nas dopingowała, natomiast dopingowała nas tak dlatego, bo moi chłopcy mocno walczyli i zostawili sporo zdrowia. A to zaangażowanie przerodziło się w zwycięstwo - dodał Radomski.
Choć kłodzczanie po 30 minutach gry prowadzili już 53:40, postarali się o to, aby kibice w końcowych fragmentach meczu nie przysnęli. UTH Rosa trzykrotnie zdołała dojść gospodarzy na dystans 5 "oczek" w trakcie ostatnich pięciu minut gry, lecz to było wszytko, na co było ją stać. Nie da się jednak ukryć, że było nerwowo.
- Cały czas gramy falami. Mamy jeszcze za mało godzin treningowych w pełnym składzie, aby się zgrać i aby każdy zawodnik, który wchodzi, utrzymywał tę samą intensywność zarówno w ataku, jak i w obronie. Byliśmy rozbici przez kontuzje. Natomiast jeśli uda nam się przetrenować w pełnym zestawieniu 2-3 tygodnie, a przestoje nadal będą nam się zdarzały, będziemy szukać innego rozwiązania. Ale na tę chwilę, moim zdaniem, właśnie to jest tego powodem - zakończył szkoleniowiec.
ZOBACZ WIDEO: Atakowali Polkę po igrzyskach i nazywali ją rasistką. "Bardzo mnie to bolało"