Wiślaczki nie dały rady. Dynamo Kursk zwycięża pod Wawelem na starcie Euroligi

WP SportoweFakty
WP SportoweFakty

Krakowianki ambitnie zagrały na początek rozgrywek Euroligi i były blisko pokonania rosyjskiego Dynama Kursk. Zabrakło przede wszystkim konsekwencji, a także bardziej zespołowych akcji. Jednak atmosfera w asyście 10 tysięcy kibiców nie zawiodła.

Krakowskie koszykarki zaskakująco dobrze rozpoczęły pojedynek z Dynamem. Ziomara Morrison i Meighan Simmons znajdowały sobie pozycje do rzutów i akurat w tym przypadku nie marnowały okazji. Przeciwniczki sprawiały wrażenie jakby dopiero się rozkręcały. Kilka ich akcji nie znalazło powodzenia, chociaż aktywnością odznaczała się urodzona w polskiej rodzinie Helena Ciak. Podkoszowa stanęła naprzeciw Eweliny Kobryn, która toczyła z nią nieustanne boje.

Podopieczne Jose Ignacio Hernandeza prowadziły 7:3 i wśród licznie zgromadzonej publiczności pojawiły się głosy zadowolenia. Niemniej wtedy uaktywniła się Angel McCoughtry. Znakomita indywidualność notowała zagrania do jakich przyzwyczaiła europejskich oraz amerykańskich obserwatorów basketu, sprawiając, że to jej ekipa trzy minuty przed końcem kwarty wygrywał 13:10.

Mistrzynie Polski mimo tego prezentowały całkiem dobry poziom. Mankament stanowiło tylko zastawianie pod tablicami, co po raz kolejny można powiedzieć niweczyło starania teamu. Rosjanki skrzętnie korzystały z prezentów w walce o górne piłki, co pomogło przejąć inicjatywę.

Druga "ćwiartka" przyniosła znów optymistyczny moment, gdy "trójkę" zanotowała Simmons, a z bliższych odległości punktowała Kobryn. Taki obraz złotych medalistek ekstraklasy, równocześnie znakomicie broniących chciałoby się oglądać w nieskończoność, tyle, że przyjezdne nie pozwoliły im rozwinąć skrzydeł. Dowodzone przez trenera Lucasa Mondelo zawodniczki błyskawicznie zacieśniły szeregi tylnej formacji, efektem czego szarże ustały. Ponadto, wydawało się, że wiślaczki w pojedynkę chcą rozwiązać poszczególne zagrywki. Taki stan rzeczy wpłynął na ogólny obraz meczu mocno niekorzystnie. Brak trafień wraz z kłopotami natury defensywnej "zaowocował" 14-punktową stratą.

ZOBACZ WIDEO: Tego rekordu Polski nie pobito już od 36 lat. "Strasznie mnie to kręci"

Co ciekawe, goście również notowali sporo nieudanych prób, lecz uczciwie trzeba przyznać, że znacznie łatwiej przychodziło im wypracowanie dogodnych pozycji strzeleckich. Oprócz wspominanej McCoughtry nieźle radziła sobie m in. Epifanya Prince. Szczęśliwie, niemal równo z syreną zza linii 6, 75 m. przymierzyła Sandra Ygueravide, reperując bilans. Wcześniej jeszcze parę "groszy" od siebie dodała Simmons i na tablicy było 34:40. To dawało nadzieję, że rywalizacja po zmianie stron się wyrówna, aczkolwiek warunkiem pozostawała kolektywna gra oraz agresywniejsza obrona.

Kolejna odsłona ponownie wystartowała wyśmienicie. Ygueravide niemal skopiowała swój wyczyn sprzed przerwy, kontrę wykończyła aktywna, choć nie zawsze efektywna Simmons, efektem czego Biała Gwiazda minimalnie wyszła na prowadzenie. Nie wiedzieć czemu, dosłownie w mgnieniu oka ton zaczęło nadawać Dynamo Kursk. Wystarczyły dwa niedokładne podania krakowianek, by dać się odrodzić oponentowi. Faworytki kibiców zdecydowanie za łatwo odpuszczały. Wystarczyło wywrzeć większą presję i Rosjanki stawały się wręcz niegroźne. Jednak jeżeli brały się do roboty, zazwyczaj nie zawodziły. Imponowała zwłaszcza wspominana Ciak, doskonale wykorzystując warunki wzrostowe.

W przeciwieństwie do poprzednich partii, małopolska drużyna nie popadła w zupełny letarg. Sztab szkoleniowy non stop przypominał o utrzymaniu wysokiego tempa, wobec czego klub ze wschodu nie odskoczył daleko. Przed decydującą batalią rezultat 50:53 nie dawał większego poczucia komfortu i absolutnie wszystko mogło się stać.

W czwartej części odezwały się demony w postaci braku celności. Długo jedynie Agnieszka Szott-Hejmej była tą, której wyszła sztuka umieszczenia piłki między obręczą. Rywalki nie pokazywały olśniewającej koszykówki, ale ich poczynania charakteryzowały większą konsekwencją. Potrafiły zastopować czołowe postaci zespołu spod Wawelu i sięgnęły po zasłużony triumf, chociaż tego wieczoru kwestia zwycięstwa nie musiała wcale tak wyglądać.

Wisła Can Pack Kraków - Dynamo Kursk 61:67 (16:21, 18:19, 16:13, 14:14)

Wisła Can Pack: Simmons 17, Kobryn 11, Ygueravide 10, Ben Abdelkader 11, Morrison 9, Szott Hejmej 2, Misiuk 1.

Dynamo:
McCoughtry 16, Ciak 14, Prince 12, Vadeeva 9, Kirillova 8, Levchenkova 4, Vidmer 2, Logunova 2.

Komentarze (0)