Bardzo fajne uczucie - wywiad z Ianem Boylanem, skrzydłowym Anwilu Włocławek

17 punktów, 4 asysty, 3 zbiórki i 5 fauli wymuszonych - oto dorobek Iana Boylana w starciu z Polpharmą Starogard Gdański. Amerykański niski skrzydłowy wydaje się być koszykarzem do przesady zespołowym, lecz tym razem dał się poznać również jako wszechstronnie grający strzelec. O swoim najlepszym meczu w obecnym sezonie, Boylan opowiedział w wywiadzie dla serwisu SportoweFakty.pl.

Michał Fałkowski: Czy wie pan ile najwięcej punktów rzucił pan w jednym meczu w tym sezonie i przeciwko komu?

Ian Boylan: Nie, nie pamiętam dokładnie, ale chyba coś koło 15 oczek. To był chyba drugi mecz sezonu i graliśmy przeciwko Sportino.

Dokładnie. 15 punktów przeciwko zespołowi z Inowrocławia. W starciu z Polpharmą poprawił pan ten rekord, rzucając 17 oczek. Gdy zaś dodamy do tego cztery asysty, trzy zbiórki oraz dobrą skuteczność, otrzymamy naprawdę przekonywującą grę w pańskim wykonaniu.

- Tak, to było najprawdopodobniej moje najlepsze, pod względem indywidualnym, spotkanie w tym sezonie. Niemniej jednak koszykówka jest grą zespołową, więc statystyki ani trochę nie są dla mnie najważniejszym aspektem tego sportu. Nie ukrywam jednak, że to bardzo fajne uczucie być zawodnikiem, który w znaczny sposób pomaga swojemu zespołowi w odniesieniu tak cennego zwycięstwa.

Rzadko stara się pan samemu kreować sobie pozycję do rzutu. Czy nie jest tak, że odważniejsza gra Iana Boylana byłaby z korzyścią dla zespołu?

- Im więcej koszykarzy gra dobrze w danym spotkaniu, tym szansa drużyna na wywalczenie dwóch punktów jest większa. Ja od początku kariery ciężko pracuję na treningach i w meczach, a we Włocławku nic w tej kwestii się nie zmieniło. Nie uważam bym musiał grać tak w każdym spotkaniu. Przeciwko Polpharmie akurat tak się zdarzyło, że koledzy szukali mnie na boisku, a dwa-trzy pierwsze rzuty wpadło do kosza, więc po kilku minutach poczułem się bardzo pewnie. Mamy w zespole jednak lepszych strzelców ode mnie i ofensywa nie jest moim głównym zdaniem.

Po raz pierwszy odkąd gra pan we Włocławku, otrzymał pan rzęsiste brawa od publiczności w Hali Mistrzów, gdy schodził pan z parkietu pod koniec spotkania...

- To bardzo sympatyczne uczucie. Świetnie jest schodzić z parkietu, zdając sobie sprawę, że ten mecz po prostu poszedł po myśli i pomogło się drużynie, która już kilka minut przed ostatnim gwizdkiem sędziego może świętować zdobycie dwóch oczek. A gdy jeszcze ktoś docenia twój wkład i poświęcenie, to już jest pełnia szczęścia. Oczywiście słyszałem, schodząc z boiska, że ludzie klaskali, widziałem wiele uśmiechniętych twarzy. Mam nadzieję, że w tym sezonie jeszcze niejednokrotnie to się powtórzy i takich momentów będzie więcej. Ogólnie mówiąc, jestem bardzo mile zaskoczony taką postawą fanów.

W ostatecznym rozrachunku okazaliście się lepsi od Polpharmy o 15 punktów. Co zaważyło na waszej wygranej?

- Bardzo dobra obrona w drugiej części meczu, kiedy pozwoliliśmy rzucić sobie tylko 30 oczek. To po pierwsze. Po drugie agresywniej zaczęliśmy grać na desce, co pozwoliło nam zbierać wiele piłek w ataku i nie pozwalać Polpharmie zbierać piłek po ich niecelnych rzutach. Ponadto, uniemożliwiliśmy przeciwnikom granie ich ulubionej, szybkiej koszykówki.

Czego wynikiem była wasza słabsza postawa w pierwszych dziesięciu minutach, w których Polpharma zdobyła aż 28 punktów?

- Nasza defensywa w pierwszej kwarcie była po prostu koszmarna, a Polpharma umiała to bardzo dobrze wykorzystać. Wiele akcji kończyli prostymi zagraniami, grając przy tym niesamowicie szybko. Od drugiej kwarty jednak udało się to wszystko przystopować. Nie dawaliśmy im zbyt wiele swobody i powoli przejmowaliśmy kontrolę na boisku. Starogardzianie mają bardzo utalentowanych strzelców, ale zdecydowanie łatwiej broni się przeciwko nim, kiedy nie pozwoli się im grać szybkiej koszykówki. Generalnie myślę, że nie ma co wspominać pierwszej kwarty. Ważne jest to, że wygraliśmy.

Zatem, która część meczu była ważniejsza. Druga kwarta, kiedy odrobiliście straty czy trzecia, kiedy wyszliście na wysokie prowadzenie?

- Powiedziałbym, że obie kwarty były ważne. Drugie dziesięć minut to było takie nasze być albo nie być. Powiedzieliśmy sobie wówczas, że to właśnie już teraz musimy zacząć odrabiać straty, bo potem może być za późno. Trzecia kwarta dała nam poczucie pewności, że wszystko idzie zgodnie z planem. Widzieliśmy, że tego spotkania nie możemy już po prostu przegrać.

Dzięki temu zwycięstwu praktycznie zapewniliście sobie udział w play-off i tylko kataklizm może wam przeszkodzić. Jakie to uczucie?

- To naprawdę kapitalne uczucie, że nie musimy już modlić się o porażkę Kotwicy czy Polpharmy, by zachować miejsce w najlepszej czwórce. Myślę, że potrzebowaliśmy tej pewności i teraz będzie już tylko lepiej. Ostatnie nasze mecze były co najmniej dziwne i teraz jest chwila odprężenia, relaksacji. Faza pre play-off to niebezpieczna sprawa i szczerze mówiąc, dobrze że nas tam nie będzie (śmiech). Seria jest bardzo krótka, a poziom większości drużyn równy, więc wszystko mogło by się zdarzyć. Na szczęście nas to nie dotyczy, bo zagramy z innymi najlepszymi drużynami w Pucharze Polski.

Właśnie. W ubiegłych latach niektóre drużyny traktowały ten turniej po macoszemu, a trenerzy, w obawie przed kontuzją, nie desygnowali na parkiet swoich najlepszych zawodników. Co o tym pan sądzi?

- Mnie nie interesuje to, że w przeszłości ten turniej był odpuszczany, bo zawodnicy chcieli sobie trochę odpocząć. Osobiście uważam, że każdy mecz trzeba wygrać. Gdyby udało nam się sięgnąć po to trofeum, byłoby świetnie. Ale warto też dodać, że przed Pucharem mamy jeszcze środowy mecz przeciwko Zniczowi i przy korzystnym układzie tabeli możemy awansować jeszcze nawet na trzecią pozycję.

Czy jest jakiś rywal, na którego nie chciałby pan trafić w ćwierćfinale play-off?

- Jestem pewien, że z jakim zespołem byśmy się nie zmierzyli, i tak będziemy gotowi stawić mu czoło. Nie można wejść w fazę play-off, myśląc że będzie łatwo, bo twój przeciwnik tak myśleć nie będzie i wówczas cię pokona. Trzeba być gotowym na starcie z każdym rywalem i być pewnym swoich umiejętności. Play-off to kwintesencja całego sezonu, najlepsze chwile, podczas których, mam nadzieję, sprawimy fanom wiele radości.

Źródło artykułu: