Graliśmy na chodzonego - trenerski dwugłos po spotkaniu Znicz Basket - Stal Stalowa Wola

Stal Stalowa Wola przed spotkaniem była już pewna gry w play-off. Gospodarze wiedzieli, że o pozostanie w lidze muszą zmierzyć się z rezerwami Asseco Prokomu Sopot lub Resovią Rzeszów. Bardziej do meczu zmobilizowani byli koszykarze Znicza Basket i to oni pokonali pewnie zespół z Podkarpacia.

Wojciech Rogowski (drugi trener Znicza Basket): Cieszę się z tego zwycięstwa, tylko szkoda, że tak naprawdę niewiele nam to dało. O naszym sukcesie zadecydowała znacznie lepsza gra obronna. Przez ostatnie dwa tygodnie zespół ciężko przygotowuje się do play-out. W meczu ze Stalą było widać tego efekty. Teoretycznie wolelibyśmy grać z ostatnią w tabeli Resovią Rzeszów, ale z pojedynków z drużyną z Trójmiasta też nie robimy tragedii. Musimy zagrać swoje nie oglądając się na rywali.

Bogdan Pamuła (trener Stali Stalowa Wola): Chłopcy mając zagwarantowany udział w play-off, przekonani byli, że po dobrej dyspozycji w Krośnie ze Zniczem Basket wygrają "na chodzonego". Drużyna z Pruszkowa pokazała jednak ambicję i bezlitośnie wykorzystała brak naszej agresywności. Nie pamiętam by zespół Stali stracił w jednym meczu aż 97 punktów, zwykle było to 70-80. To jest nie do pomyślenia. Miałem pretensje do zawodników o zaangażowanie. W pewnym momencie zauważyłem jednak, że nie są oni do końca skoncentrowani na tym meczu. Na początku gra wyglądała dobrze, ale później szybko popełnialiśmy głupie faule. O naszą mobilizację w play-off kibice mogą być jednak spokojni.

Komentarze (0)