Sensacja w Koszalinie. Miejscowy AZS odniósł pierwsze zwycięstwo na własnym parkiecie w tym sezonie. Akademicy pokonali wicemistrza Polski, Rosę 63:62.
W samej końcówce doszło do kilku kuriozalnych sytuacji. Goście z Radomia na niecałe dwadzieścia sekund przed końcową syreną mieli szansę na wyjście na prowadzenie, ale podopieczni Wojciecha Kamińskiego spudłowali spod samego kosza - m.in. Darnell Jackson nie potrafił dobić piłki po niecelnym rzucie.
Piłkę zebrał jeden z najniższych zawodników na boisku - Remon Nelson. Radomianie chcieli go sfaulować, ale on im uciekł i popędził na kosz. Wtedy wpadł na jednego z rywali w "pomalowanym" i bezmyślnie wyrzucił piłkę w aut. A mógł na samym początku dać się sfaulować i powędrować na linię rzutów wolnych. Nie zrobił tego. Na jego szczęście błędy popełniali także wicemistrzowie Polski.
W kolejnej akcji Jordan Callahan wjechał pod kosz, ale nie oddał nawet rzutu, bo piłka wypadła mu z rąk. Na zegarze pozostały trzy sekundy. AZS był w posiadaniu piłki na połowie Rosy.
ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: Neuer zaskoczył wszystkich piłkarzy Bayernu
Z autu piłkę wprowadzał Jakub Zalewski, ale goście bronili na tyle szczelnie, że gracz AZS-u nie znalazł żadnego dogodnego rozwiązania. Wyrzucił piłkę na połowę. Tam najsprytniejszy okazał się Darnell Jackson.
Zawodnik przechwycił piłkę, ale zamiast podać ją w stronę AZS-u, to... poprosił o przerwę na żądanie. Kuriozalna pomyłka Amerykanina, który zapomniał, że ten przepis nie obowiązuje w europejskiej koszykówce. Jackson doprowadził do wściekłości Wojciecha Kamińskiego, który nie mógł opanować nerwów.
Zachowanie Jacksona jest o tyle niezrozumiałe, bo nie jest to dla niego pierwszy sezon w Europie. Grał już wcześniej na Ukrainie i w Turcji (zeszły sezon).