[b]
WP SportoweFakty: Czy ostatnie mecze to dowód na to, że ustabilizował pan formę na równym, wysokim poziomie?[/b]
Aaron Johnson: Mam taką nadzieję. Na początku sezonu nie byłem sobą. Teraz wróciłem do poziomu, który reprezentowałem w ostatnich sezonach. To właśnie dzięki takiej grze działacze BM Stal Stali zaprosili mnie do swojego projektu. Teraz udowadniam, że się nie pomylili. To jest wersja Aarona Johnsona, na którą wszyscy czekali.
Dlaczego trwało to tak długo?
- Czasami takie rzeczy w sporcie się dzieją. Nie umiemy nad wszystkim zapanować. Mi nie wyszły dwa-trzy pierwsze mecze i mentalnie się zakopałem. Byłem w dołku psychicznym. Dużo dały mi rozmowy z rodziną. Prowadziłem dyskusje z moimi braćmi, siostrami. Oni powiedzieli mi jedną rzecz, którą zapamiętałem: po burzy zawsze przychodzi słońce. Mieli na myśli fakt, że jestem już na tyle doświadczonym graczem, że dobre mecze były po prostu kwestią czasu. I tak też się stało.
Jak ważna była dla pana zmiana trenera?
- Bardzo ważna. W koszykówce niezwykle istotna jest relacja z trenerem. Jeśli dogadujesz się ze swoim szkoleniowcem, to łatwiej jest sprzedać swoje umiejętności na parkiecie. Grasz z większą pewnością siebie. W moim przypadku było podobnie.
Słyszałem, że trener Rajković dokładnie przydzielił panu rolę w zespole. Czy to też okazało się kluczowe dla ustabilizowania dyspozycji?
- I tak, i nie. Wcześniej też wiedziałem, jakie są moje zadania i obowiązki, ale wydaje mi się, że trener Rajković nieco lepiej to wszystko egzekwuje. Ponadto potrzebowałem czasu, żeby zaaklimatyzować się do nowych warunków, zespołu. Przyszedłem tutaj w jasnym celu: chcę prowadzić drużynę do zwycięstw. Jestem małym generałem.
ZOBACZ WIDEO Sonda SPORT.TVP.PL: co piłkarze Legii zapamiętają z Ligi Mistrzów? (źródło: TVP SA)
{"id":"","title":""}
Tego wymaga trener Rajković?
- Tak. Powiedział mi wprost: Aaron, ty tutaj dowodzisz. Prowadź drużynę. Wziąłem to do serca.
Jeszcze kilka tygodni temu był pan o krok od zwolnienia z klubu. Jak pan przyjmował te wszystkie informacje?
- To przeszłość. Nie chcę do tego wracać. Nie był to łatwy czas, ale poradziłem sobie ze wszystkimi problemami i nadal reprezentuję barwy klubu z Ostrowa Wielkopolskiego, co mnie niezmiernie cieszy.
Czasami takie informacje motywują koszykarzy. Tak było w pana przypadku?
- Nie. Ja nie jestem człowiekiem, który buduje swoją osobę na negatywnych informacjach. Lubię pozytywnie patrzeć na świat.
Bądź co bądź - w sześciu ostatnich meczach zanotował pan podwójną zdobycz punktową. To wynik godny uwagi.
- W ostatnich meczach miałem wolne pozycje i z nich skorzystałem. Nie jest to jednak mój cel długofalowy. Nie jestem strzelcem, ja jestem od kreowania gry.
Rozmawiał Karol Wasiek