Dla torunian ostatnie tygodnie nie były usłane serią zwycięstw. Koszykarze Polskiego Cukru Toruń przegrali ważny mecz ze Stelmetem Zielona Góra i prestiżowy derbowy pojedynek z Anwilem Włocławek. Dopiero po powrocie kontuzjowanego wcześniej Bartosza Diduszki udało im się jednak pokonać na swoim parkiecie zawsze groźny PGE Turów Zgorzelec. - Pomimo wcześniejszych porażek nie było u nas dużej presji. Po prostu chcieliśmy pokazać, że tamten okres jest już za nami i trzeba teraz zacząć kolejną serię zwycięstw. Każdy kolejny pojedynek to inna historia - powiedział skrzydłowy lidera PLK.
W styczniu dla ekipy trenera Jacka Winnickiego przyszedł bardzo trudny okres, gdyż zakończył się etap spotkań z łatwiejszymi przeciwnikami, a rozpoczęły potyczki z samą czołówką tabeli. PGE Turów Zgorzelec okazał się jednak rywalem do przejścia. To zwycięstwo było bardzo ważne, gdyż kolejna porażka mogła spowodować więcej nerwowości w ekipie lidera tabeli przed najważniejszą częścią rozgrywek.
- Wiedzieliśmy czego spodziewać się po naszych przeciwnikach. Szczególnie w ataku grają niezwykle szybko i mają bardzo dobrych strzelców na obwodzie. Było wiadomo, że ten kto popełni więcej błędów własnych, przegra to spotkanie. Tym zespołem okazał się właśnie PGE Turów Zgorzelec - określił Diduszko.
Twarde Pierniki zazwyczaj swoim ligowym rywalom odskakują w trzeciej i czwartej kwarcie. Gdzie tkwi tajemnica sukcesu Polskiego Cukru Toruń, który przed tym sezonem miał przecież twardo bić się o awans do fazy play-off PLK? - Tutaj bardzo dużo zależy od przygotowania motorycznego. Trenerzy wykonują z nami w tym elemencie kapitalną robotę, bo widać kiedy przychodzi czwarta kwarta, my swoją grę możemy prowadzić na bardzo wysokim poziomie do końca spotkania - podkreślił Diduszko.
Jak ważnym graczem jest Bartosz Diduszko dla torunian, można właśnie było się przekonać przez ostatnie tygodnie, kiedy musiał pauzować z powodu drobnej kontuzji kolana, a jego koledzy przegrywali kolejne potyczki. Jak sam zawodnik określiłby swoją formę po powrocie na parkiet? - Ze zdrowiem jest u mnie coraz lepiej, bo czuję się już bardzo dobrze. Nie było też tak, że przez dwa tygodnie kompletnie nic nie robiłem, bo miałem rozpisane treningi indywidualne. Teraz wróciłem do ćwiczeń z drużyną i jest naprawdę super - zakończył Diduszko.
ZOBACZ WIDEO Sevilla - Real. Znakomita końcówka gospodarzy (zobacz skrót) [ZDJĘCIA ELEVEN]