Michał Baran na radarze innych klubów. "Są pierwsze zapytania, ale Krosno ma priorytet"

Praca Michała Barana w zespole Miasta Szkła Krosno znajduje uznanie u innych pracodawców, którzy chętnie zatrudniliby młodego, zdolnego trenera. - Dotarły do mnie sygnały o zainteresowaniu ze strony polskich klubów, ale także za zagranicy - mówi.

Karol Wasiek
Karol Wasiek
WP SportoweFakty
WP SportoweFakty: 10 zwycięstw beniaminka w pierwszej rundzie robi wrażenie. 5. miejsce w tabeli to wynik godny podziwu.

Michał Baran: Dziękuję za miłe słowa. Te dziesięć zwycięstw nie jest dziełem przypadku. Zawodnicy wykonują sporo dobrej roboty na treningach, która przekłada się na mecze. Warto zwrócić uwagę na fakt, że 8 z 10 zwycięstw odnieśliśmy po zaciętych końcówkach. To pokazuje, że koszykarze są przygotowani do walki do ostatniej minuty.

Cieszymy się z tego, że osiągnięcia, ale po ostatnim meczu powiedziałem graczom w szatni, żeby nadal koncentrowali się na pracy, a nie myśleli o kolejnym sezonie i pieniądzach, które mogą zarobić. Takie rozważania szybko mogłyby odbić się na naszej dyspozycji. Jesteśmy głodni kolejnych sukcesów.

Czy są rozważania o play-offach?

- Nie, nikt ich w tym momencie nie zakłada. Na pewno jest to realne, ale nie chcemy tak daleko wybiegać. Chcemy brać mecz po meczu. Każde kolejne zwycięstwo nas przybliży do tego celu.

ZOBACZ WIDEO Ferdinando De Giorgi: Najważniejsze będą mistrzostwa Europy

Jeśli miałby pan wybrać jeden czynnik, który determinuje wasz sukces w tym sezonie, to co by pan wskazał?

- Zespołowość. Od samego początku robimy wszystko, żeby chłopcy tworzyli prawdziwą drużynę na boisku, ale także poza nim. Tak też było w I lidze. Myślę, że to wychodzi nam całkiem nieźle, bo nie ma u nas podziałów na Polaków i obcokrajowców. To także ma przełożenie na wyniki.

Często mówi się o entuzjazmie beniaminka, który trwa przez 6-8 pierwszych meczów. U was ten stan nadal się utrzymuje. Wielu was wskazywało na pożarcie, a tymczasem Miasto Szkła Krosno jedzie na Puchar Polski.

- Byliśmy w dość niekomfortowej sytuacji, bo do tej pory w PLK nie było spadków i drużyny, które wchodziły z I ligi, miały sporo czasu na naukę i zebranie cennego doświadczenia. Wyniki schodziły na drugi plan. My wiedzieliśmy, że tego czasu na naukę nie mamy za dużo. Nie mogliśmy kalkulować. Nie ukrywam, że dużo pracy wykonaliśmy nad mentalnością zawodników, tak aby oni nie obawiali się tego zderzenia z PLK. Pierwsze zwycięstwa dodały nam wiary i pokazały, że spokojnie możemy rywalizować z najlepszymi.

Zadania łatwego pan nie miał, bo krajowi zawodnicy za dużego stażu w PLK nie mieli. Musieli się szybko uczyć.

- Prawda jest taka, że tylko Jakub Dłuski mógł pochwalić się większym doświadczeniem na parkietach PLK. To na pewno był problem naszego zespołu, że Polacy za dużego stażu nie mają, ale z drugiej strony oni znakomicie się rozumieją, bo grali ze sobą w zeszłym sezonie w I lidze. Tam stworzyli prawdziwą rodzinę. To zaprocentowało. Oni charakteryzują się niesamowitym zaangażowaniem, determinacją. To prawdziwi wojownicy, którzy w każdym meczu zostawiają serce na parkiecie. Każdy z nich - Szymon Rduch, Dawid Bręk, Dariusz Oczkowicz, Dariusz Wyka - daje coś drużynie. A Jakub Dłuski to dla mnie jeden z lepszych centrów w PLK.

Pozyskaliście trzech obcokrajowców, którzy szybko stali się pierwszoplanowymi postaciami. A wielkim budżetem nie dysponowaliście.

- Mogę zdradzić, że cała trójka jest na podobnym pułapie finansowym. Nie ukrywam, że nasze poszukiwania były mocne ograniczone, bo nie mieliśmy do wydania sporej gotówki. A mimo wszystko musieliśmy pozyskać zawodników, którzy zrobią różnicę w naszym zespole. Początkowo wydawało się, że to "mission impossible", ale mozolne sprawdzanie graczy i wyjazd do Stanów Zjednoczonych - w dużym stopniu ułatwiły wybór. Podjęliśmy ryzyko, ale wszystkie ruchy okazały się trafione. Zawodnicy wkomponowali się do systemu.

Gdzie w tym wszystkim jest Michał Baran? Jak pan ocenia swój debiutancki rok na parkietach PLK? Bo nie da się ukryć, że w tym momencie razem z trenerem Winnickim kandydujecie do miana "szkoleniowca sezonu".

- Dziękuję za pochwały. Cieszę, że w tym momencie tak wysoko jestem oceniany. To niesamowite wyróżnienie, ale ja wyznaję prostą zasadę: jesteś tak dobry, jak twój ostatni mecz.

Jeżeli w tym rankingu nadal mam być na wysokim miejscu, to dalej musimy wygrywać i prezentować dobrą koszykówkę. Gdzie moje miejsce w tym projekcie? Ja z dużym dystansem i pokorą podchodzę do własnej osoby. Moim zadaniem jest motywowanie zawodników do ciężkiej pracy. Muszę ten zespół budować pod względem mentalnym, taktycznym i technicznym.

Usłyszałem ostatnio taką informację, że inne kluby zaczynają się interesować Michałem Baranem. Coś jest na rzeczy?

- Powiem wprost: dotarły do mnie pierwsze sygnały o zainteresowaniu ze strony polskich klubów, ale także z zagranicy. Życie trenera jest na walizkach, więc jeśli ktoś chce osiągnąć sukces w tym biznesie, to nie może zamykać się tylko na jeden klub. Trzeba myśleć o innych wariantach. Na razie skupiam się tylko i wyłącznie na pracy w Krośnie. Chcę zakończyć sezon z jak najlepszym bilansem. Co będzie później? Nie wiem. Na pewno wrócę do tych zapytań i ofert. Siądziemy z żoną i rozważamy wszystkie za i przeciw.

Bierze pan pod uwagę dalszą pracę w Krośnie?

- Tak. Na pewno klub z Krosna ma priorytet, ale nie ukrywam, że zależy mi na walce o wysokie cele. Jestem ambitnym trenerem, który chce się rozwijać.

Rozmawiał Karol Wasiek

Czy Michał Baran po sezonie opuści Miasto Szkła Krosno?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×