Na pewno nie takiego wyniku spodziewała się liczna grupa kibiców ze Stargardu, która do grodu nad Brdą przyjechała kilkunastoosobową grupą, aby wspierać swoich ulubieńców. Co prawda ostatnie mecze w wykonaniu Spójni były słabe, ale Bydgoszcz wydawała się dobrym miejscem na przełamanie i przerwanie serii dwóch porażek. Stało się jednak inaczej.
- Gratulacje dla drużyny, która dzisiaj grała dwa razy ambitniej, dwa razy agresywniej i była bardziej zdeterminowana. Miałem świadomość, że gospodarze za wszelką cenę ten mecz będą chcieli wygrać - powiedział po spotkaniu trener drużyny gości, Krzysztof Koziorowicz. Rzeczywiście, w grze zawodników Enea Astorii widać było sportową złość i chęć pokazania wszystkim, że ta grupa jednak tworzy zespół. I to się bydgoszczanom udało.
- My dla odmiany graliśmy wyjątkowo miękko w obronie. Nie jesteśmy może zespołem defensorów, ale za to, co dzisiaj robiliśmy, choć może to nie zabrzmi miło, jest mi po prostu wstyd - za obronę. Gospodarze rzucili nam 62 punkty spod kosza, gdzie bardzo często były to po prostu akcje kończone dwutaktem, pomimo tego, że obok było niekiedy dwóch asystentów - zauważył Koziorowicz. Jego podopieczni na zdecydowanie zbyt wiele pozwalali miejscowym, którzy tego dnia w rzutach za dwa zagrali na bardzo dobrej, 64-procentowej skuteczności.
Czy w takim razie w grze Spójni Stargard były jakieś pozytywy? - Zdobyliśmy 83 punkty. Jest to wynik ofensywny, przy którym można wygrywać mecze, ale trzeba do tego pokazywać taki charakter i taką wolę walki, jakie prezentowaliśmy w pierwszej rundzie - dodał opiekun gości. Faktycznie, w początkowej fazie sezonu jego gracze spisywali się dużo lepiej. Najpierw bardzo długo byli zespołem niepokonanym, a ostatecznie zanotowali bilans 12-3. Z kolei wystarczyło zaledwie pięć kolejek rewanżów, aby liczba porażek się podwoiła. Czy to już pewien kryzys?
- Nie jesteśmy zespołem wielkim. Sam wynik pierwszej rundy spowodował, że zaczęto nas doceniać i chwała nam za to, natomiast liczą się te mecze ostatnie. Cały czas graliśmy jak dotąd 7-8 zawodników, ale jak gra się już takim zestawieniem dłuższy czas, to gdzieś to zmęczenie przychodzi. Zdawałem sobie sprawę z tego, że może być też okres trudniejszy, ale nie ma co narzekać. Trzeba wziąć się do roboty, robić swoje i już myśleć o kolejnym meczu - zakończył trener Spójni.
ZOBACZ WIDEO Natalia Partyka: moje życie pokazuje, że niemożliwe nie istnieje