Drużyna Scotta Brooksa miała marny początek sezonu, często przegrywała, ale odbiła się od dna. Stołeczna ekipa wygrała sześć ostatnich spotkań, a na własnym parkiecie jest niepokonana już od blisko dwóch miesięcy, czyli od 16 spotkań! Kolejną ofiarą Czarodziei zostali Lakers.
Gospodarze przeważali przez większość spotkania, a w drugiej kwarcie zaliczyli kapitalną serię, po której wyraźnie odskoczyli graczom z Los Angeles. W szczytowym momencie Wizards mieli nawet 19 punktów przewagi. Wprawdzie później Jeziorowcy zniwelowali straty, doprowadzili nawet na chwilę do wyrównania, lecz w końcówce nie byli w stanie dotrzymać kroku Czarodziejom.
Bardzo dobrze zagrał w tym spotkaniu John Wall. Amerykanin spędził na placu gry aż 40 minut, ale odpłacił się tym, że był zdecydowanie najlepszym strzelcem drużyny (33 punkty) i asystami, których miał 11. Poza tym zebrał 3 piłki, miał też 3 przechwyty oraz blok.
Marcin Gortat wyrównał swoje najlepsze osiągnięcie z obecnych rozgrywek w liczbie zdobytych punktów. 32-letni koszykarz trafił aż 10 z 13 rzutów z gry i zakończył spotkanie z dorobkiem 21 "oczek". Oprócz tego Polak zgromadził 14 zbiórek, 3 asysty i przechwyt.
- Myślałem, że jest to zawodnik, który biega i kończy akcje blisko kosza, ale on naprawdę rozumie grę. Do tego jest lepszym obrońcą niż sądziłem, dzięki czemu daje wiele możliwości Bradleyowi (Bealowi - przyp.red.) i Johnowi (Wallowi - przyp. red.). Tworzy on też okazje w ataku dla Markieffa Morrisa i Otto Portera. Marcin naprawdę mnie zaskoczył. Wiedziałem, że jest dobry, ale nie myślałem, że jest dobry również w tym - powiedział po spotkaniu Brooks.
W tabeli Konferencji Wschodniej ekipa Brooksa jest już na czwartej pozycji z bilansem 29-20. Jeśli Wizards utrzymają formę w najbliższych spotkaniach, to mogą oni dopaść znajdujących się na trzecim miejscu koszykarzy Toronto Raptors (30-20), którzy prezentują się ostatnio przeciętnie.
Po raz drugi na przestrzeni kilku dni o sile byłego mistrza NBA przekonali się Los Angeles Clippers. Tym razem nie zdołali oni zatrzymać Golden State Warriors przed własną publicznością i przegrali 13 punktami.
Podopieczni Steve'a Kerra znowu spisali się koncertowo w ofensywie, zdobywając aż 133 punkty. Ogromna w tym zasługa tercetu liderów - Stephen Curry, Klay Thompson i Kevin Durant uzbierali razem 76 punktów. Najskuteczniejszy był pierwszy z wymienionych, autor 29 "oczek". Na marne poszedł wysiłek Blake'a Griffina, który rzucił Warriors 31 punktów, zebrał 8 piłek i miał 2 asysty oraz 3 przechwyty.
Washington Wizards - Los Angeles Lakers 116:108 (31:29, 27:15, 32:35, 26:29)
(Wall 33, Beal 23, Gortat 21, Morris 12, Porter Jr 11 - Clarkson 20, Russell 17, Deng 17, Williams 15, Black 13)
Houston Rockets - Atlanta Hawks 108:113 (32:26, 18:21, 36:26, 22:40)
(Harden 41, Capela 22, Gordon 13, Anderson 11 - Hardaway Jr 33, Howard 24, Millsap 16, Bembry 10)
San Antonio Spurs - Philadelphia 76ers 102:86 (24:21, 24:32, 31:20, 23:13)
(Leonard 19, Dedmon 13, Bertans 12, Green 12, Mills 12, Lee 12 - Ilyasova 25, Sarić 14)
Los Angeles Clippers - Golden State Warriors 120:133 (22:33, 33:32, 32:39, 33:29)
(Griffin 31, Crawford 21, Rivers 18, Redick 17 - Curry 29, Durant 26, Thompson 21, Iguodala 13, McGee 11, Clark 11, McAdoo 10)
ZOBACZ WIDEO To dlatego Maja Włoszczowska odniosła życiowy sukces na igrzyskach
Jak długo on prowadzi zespol, tydz Czytaj całość