King Szczecin odniósł cenne zwycięstwo jednak z bilansem 11-9 zajmuje dziesiątą lokatę w tabeli PLK. W przypadku porażki sytuacja w rywalizacji o play-offy byłaby jeszcze trudniejsza. Gospodarzy zmotywowały wcześniejsze rezultaty 19. kolejki. Chcieli oni również stworzyć dobre widowisko dla fanów, którzy wybrali pojedynek koszykarski kosztem piłkarskiego starcia w Lotto Ekstraklasie pomiędzy Pogonią Szczecin a Piastem Gliwice. Te mecze odbywały się równolegle, gdyż rozpoczęły się o godz. 18:00.
- Jest tyle emocji i pozytywnych przeżyć. Gratulacje dla chłopaków. Każdy, kto wyszedł chciał ten mecz wygrać. Takie mieliśmy założenie. Tym bardziej, że wiedzieliśmy o zwycięstwach Trefla, Miasta Szkła Krosno czy innych drużyn będących niżej w tabeli. Wygraliśmy ten mecz, z czego się bardzo cieszymy. Podziękowania dla kibiców, którzy przyszli i dopingowali do ostatniej minuty. Hasło bij mistrza jak najbardziej było aktualne - powiedział po spotkaniu ze Stelmetem BC Zielona Góra Marcin Dutkiewicz.
King Szczecin w rywalizacji z mistrzem Polski zagrał dość równo. Jego przestoje nie były tak duże, jak we wcześniejszych spotkaniach. To jeden z czynników, który zapewnił zwycięstwo. - Stelmet może troszeczkę przespał pierwszą połowę. Myśleli może, że w drugiej połowie włączą drugi bieg tak jak to mieli zazwyczaj. Nas to nie zniechęciło. Wierzyliśmy w zwycięstwo. Wiedzieliśmy, że jest szansa. Nie odskoczyli nam na dużą liczbę punktów. Można powiedzieć, że w miarę kontrolowaliśmy ten mecz. Takie zwycięstwo było nam bardzo potrzebne, bo podniesie morale po przegranych z Anwilem i Turowem - przyznał zawodnik, który trafił 6/8 rzutów z gry.
Gospodarze prowadzili trzy minuty przed końcem 73:63. Szybko roztrwonili przewagę. Rywale wyrównali, ale końcówka należała do drużyny mniej doświadczonej. - To jest zespół ograny w Europie, który wie, jak takie końcówki rozgrywać. Fajnie, że to przetrzymaliśmy, bo już faktycznie było różnie. Każdy z nas zachował chłodną głowę i każdy zasłużył na wielkie piwo z tej okazji - stwierdził Marcin Dutkiewicz.
ZOBACZ WIDEO Ewa Brodnicka wspomina, jak poskromiła pijanego adoratora
Trwający sezon to dla ekipy z Pomorza Zachodniego wzloty i upadki. Przed poniedziałkowym tryumfem były dwie porażki. - Mimo że przeciwnik był wyżej w tabeli to w Zgorzelcu w pierwszej połowie daliśmy sobie rzucić 50 punktów. To był zły wynik. Z Anwilem też dwie, trzy akcje zadecydowały, że przegraliśmy. Chcieliśmy się wziąć w garść. Jedziemy do Warszawy na Puchar Polski z PGE Turowem, z którym mamy mecz do uregulowania. Mam nadzieję, że jesteśmy na fali i fajnie byłoby w Warszawie sprawić niespodziankę - skomentował nasz rozmówca.
Jego team nie ma wiele czasu na świętowanie, bo już w czwartek o godz. 20:30 rozgrywa ćwierćfinałowy pojedynek Pucharu Polski z PGE Turowem Zgorzelec. To szansa na rewanż za porażkę sprzed kilkunastu dni. W Zgorzelcu było 75:88. - To jest piękne, że gramy co trzy dni mecze. Nie trenujemy 10-12 dni tak, jak mieliśmy już wcześniej, tylko gramy. Najfajniejsze są właśnie mecze i wygrywanie. Musimy trzymać chłodne głowy i już myślimy o Turowie - zapowiadał kilka minut po zakończeniu poniedziałkowego pojedynku.