Odejścia zawodników, rezygnacja prezesa Andrzeja Twardowskiego, groźba wycofania się głównego sponsora - z tymi problemami w tym sezonie musi zmagać się zespół Energi Czarnych Słupsk.
- Czy to mój najdziwniejszy sezon w karierze? Nie. Sytuacja nie jest łatwa, ale powiem szczerze, że ja o tym staram się nie myśleć - mówi Marcus Ginyard, koszykarz słupskiej drużyny.
- Nic mi nie da rozmyślanie o problemach, w jakich znalazł się klub. Jedyną drogą jest koncentracja na koszykówce. Na te kwestie mam wpływ i staram się jak najlepiej wywiązywać się ze swoich zadań - tłumaczy zawodnik.
W tym tygodniu klub ze Słupska podał informację, że Nino Johnson odmówił przyjazdu do Polski, mimo że Energa Czarni wywiązali się ze swoich zobowiązań. To sprawia, że zespół został z dwoma nominalnymi podkoszowymi: Davidem Kravishem i Grzegorzem Surmaczem. Na "czwórkę" zostanie przesunięty Marcus Ginyard.
ZOBACZ WIDEO Michał Pazdan: Zabrakło nam spokoju
- Nie mam żadnych informacji na temat Nino Johnsona. Do meczu przygotowywaliśmy się bez niego. Jesteśmy gotowi do gry. Wiemy, że Włocławku nie będzie łatwo, ale postaramy się sprawić niespodziankę - zapowiada Ginyard.
Warto wspomnieć o tym, że Amerykanin w sezonie 2012/2013 występował w zespole Anwilu Włocławek. Rozegrał w barwach "Rottweilerów" 42 spotkania, w których przeciętnie zdobywał 12,3 punktu.