Uros Mirkovic: Zawsze jest fajnie wrócić tam, gdzie się grało

Materiały prasowe
Materiały prasowe

Uros Mirkovic był najlepszym strzelcem Polpharmy Starogard Gdański w meczu z Rosą Radom. Jego 15 punktów nie wystarczyło jednak do tego, aby Kociewskie Diabły pokonały wicemistrzów Polski. Przegrały 60:67.

W niedzielny wieczór Polpharma Starogard Gdański poniosła jedenastą porażkę w bieżącym sezonie Polskiej Ligi Koszykówki, przegrywając na wyjeździe z Rosą Radom 60:67. Bardzo szybko cztery przewinienia popełnił podstawowy center gości, Martynas Sajus. Mindaugas Budzinauskas był zmuszony zdjąć go z boiska.

Od razu odbiło się to na grze Kociewskich Diabłów - kulała przede wszystkim walka na bronionej tablicy. - Dla mnie najważniejszym powodem porażki była zbiórka w obronie - przyznał Uros Mirkovic. - Bardzo brakowało nam Martynasa, który jest naszą podstawową "piątką", spędza najwięcej czasu na boisku na tej pozycji i ma fizyczne możliwości, aby ten element ogarnąć. Szybko popełnił jednak kilka fauli - podkreślił skrzydłowy.

On i koledzy zebrali 19 piłek pod własnym koszem, przy 30 takich zagraniach rywali. - Ogólnie graliśmy dobrze w obronie, w ataku było jednak gorzej, bo brakowało nam klasycznego centra - zaznaczył Serb.

Po pierwszej kwarcie goście prowadzili 20:18. W drugiej części gospodarze z nawiązką odrobili straty. Kilkukrotnie Polpharma zbliżyła się na nieznaczny dystans do wicemistrzów kraju, ale nie zdołała przechylić szali zwycięstwa na swoją stronę. - "Złapaliśmy" wynik, ale ostatecznie przegraliśmy. Nie wiem, czy to kwestia szczęścia, czy czegoś innego, będziemy to analizować - powiedział 35-latek.

ZOBACZ WIDEO Michał Syrowatka: Przyjąłem mocny cios, ale walczyłem dalej

Był najlepszym strzelcem ekipy ze Starogardu Gdańskiego w hali MOSiR. Przez 28,5 minuty spędzone na parkiecie zdobył 15 punktów. Zanotował skuteczność 6/17 z gry, w tym 2/8 z dystansu. Ponadto miał cztery zbiórki, trzy bloki, dwa przechwyty i asystę.

Niedzielny mecz był dla niego powrotem do Radomia. Występował bowiem w Rosie w sezonie 2014/2015, zdobywając z nią czwarte miejsce. - Zawsze jest fajnie wrócić tam, gdzie się grało i zobaczyć tych wszystkich ludzi. Kiedy jednak zaczyna się mecz, to w ogóle nie zwracam na to uwagi. Skupiam się tylko na spotkaniu i na tym, aby wygrać - skomentował Mirkovic.

Źródło artykułu: