Pierwsza połowa była jeszcze stosunkowo wyrównana, choć przyznać należy, że oba zespoły grały w niej jakby falami. Lepiej zaczęli goście, ale GTK Gliwice ich dogonił. Następnie Legia znów odskoczyła, lecz gospodarze ponownie zaliczyli udaną pogoń. I tak do stanu po 31. Później na parkiecie dominowała już w zasadzie tylko jedna ekipa.
- Był moment, w którym na tablicy było po 31. Później Legia zdobyła 11 punktów, my zaś tylko 2. Była to dla niej dobra zaliczka na drugą połowę, a my tak naprawdę zaczęliśmy grać dopiero w ostatnich sześciu minutach meczu - powiedział po spotkaniu Kacper Radwański. - Gdybyśmy cały czas grali z taką agresywnością i pewnością podejmowanych decyzji, wynik byłby zgoła inny - dodał.
Sytuacja GTK w tabeli w dalszym ciągu jest jednak niezła. Trzecia lokata, pomimo porażki, została utrzymana, gdyż bezpośredni rywal do walki o podium - Spójnia - także przegrała swój mecz w 27. kolejce. Ale za to na punkt zbliżył się dobrze ostatnio grający GKS, lecz on ma gorszy bezpośredni bilans w starciach z gliwiczanami. Z kolei w ostatniej serii spotkań zawodnicy Pawła Turkiewicza udadzą się do Stargardu, gdzie może bezpośrednio rozstrzygnąć się los 3. miejsca. Pierwszy mecz padł łupem GTK - 82:73.
- Nadal chcemy grać o jak najlepsze miejsce. Gdybyśmy wygrali z Legią, byłaby szansa na drugie. Teoretycznie cały czas jest, ale musimy liczyć na korzystny zbieg okoliczności. Na ten moment skupiamy się na tym, aby utrzymać po prostu to trzecie miejsce, przede wszystkim, żeby mieć przewagę parkietu - zaznaczył Radwański, który Legii rzucił 14 punktów.
A najbliższa przyszłość stawia przed gliwickim zespołem wyzwanie w postaci pojedynku w Inowrocławiu z Notecią, a następnie ostatnim meczem w sezonie zasadniczym u siebie - z SKK Siedlce. Na koniec pozostanie wyjazd do Stargardu. Terminarz wydaje się zatem dość przyjazny dla GTK, który - jeśli chodzi o zajęcie miejsca na podium - ma wszystko we własnych rękach i nogach.
Remontady nie było. Sensacyjna porażka Barcelony [ZDJĘCIA ELEVEN]