- Nie ma już w naszej drużynie koszykarzy, którzy patrzyli tylko na siebie i na publiczność. Wszyscy myślą o zespole, a nie robią show - mówił w ostatnim wywiadzie z WP SportoweFakty Mindaugas Budzinauskas, szkoleniowiec Polpharmy Starogard Gdański.
Jego słowa nie są przypadkowe. Litwin miał na myśli Michaela Hicksa, który grał w zespole Kociewskich Diabłów do 21 stycznia. Meczem z Asseco Gdynia pożegnał się z klubem. W nie najlepszym stylu. Przypomnijmy.
Zawodnik pojawił się na boisku dopiero w czwartej kwarcie (wynik był już sprawą rozstrzygniętą). Nic nie dał drużynie. Koszykarz w trakcie gry pokazał swoje niezadowolenie (był kompletnie niezaangażowany), że wyszedł na parkiet dopiero w 31. minucie meczu. To nie spodobało się władzom klubu, które nie tolerują niesubordynacji wśród zawodników. Następnego dnia Jarosław Poziemski (prezes klubu) rozwiązał z nim umowę za porozumieniem stron.
ZOBACZ WIDEO Mateusz Klich: Chciałbym wrócić do reprezentacji, jestem na to gotowy
Od momentu jego odejścia drużyna zaczęła grać lepiej. Poprawiła się atmosfera i wyniki. Zespół wygrał 5 z 7 meczów i na dobre włączył się do walki o play-off. Świetnie sprawuje się zwłaszcza Anthony Miles, który stał się pierwszą opcją w ataku. Amerykanin w ostatnich siedmiu spotkaniach zdobywa przeciętnie 16,8 punktu. Jest jednym z kandydatów do zdobycia statuetki MVP sezonu zasadniczego.
- Czytałem ostatnie raporty i dostrzegłem tam moje nazwisko. To miłe uczucie. Mogę przyznać, że teraz moja forma jest na podobnym poziomie jak dwa lata temu. Czuję dużą pewność siebie. Robię wszystko co w mojej mocy, by drużyna sięgała po kolejne zwycięstwa. Chcę zagrać z Polpharmą w play-off - podkreśla Miles, który potwierdza, że teraz gra drużyny jest na znacznie wyższym poziomie.
- Mike jest moim przyjacielem, więc nie jest to dla mnie zbyt komfortowa sytuacja, ale zgadzam się z tym, że zespół zaczął prezentować się lepiej. Jesteśmy prawdziwą drużyną. W ofensywie dzielimy się piłką, w defensywie pomagamy sobie - tłumaczy Amerykanin.