[tag=1730]
Asseco Gdynia[/tag] musiało walczyć w Zgorzelcu po raz pierwszy bez swojego dotychczasowego lidera Filipa Matczaka, który zdobywał średnio 14,7 punktu na mecz. Na jego nieobecności skorzystało jednak kilku pozostałych zawodników. Pałeczkę lidera w ataku przejął Przemysław Żołnierewicz, a więcej minut na parkiecie spędzili Wojciech Czerlonko i Mariusz Konopatzki.
- Bardzo cieszy mnie to, że kolejni gracze po odejściu Filipa Matczaka, starają się przejąć jego rolę i uzupełnić tę lukę, która jest duża - mówił po porażce z PGE Turowem
Przemysław Frasunkiewicz, trener Asseco.
Byli mistrzowie Polski stopniowo odjeżdżali gdynianom. Po pierwszych 20 minutach gry wygrywali różnicą 14 punktów (49:35), ale już w połowie trzeciej kwarty po serii 12-0 gospodarze powiększyli przewagę do 26 "oczek" (61:35).
- Turów zagrał bardzo dobre zawody, obnażył nasze braki. Nie ma co narzekać. Kolejni zawodnicy dostają kolejne szanse. Z mojej perspektywy wygląda to coraz lepiej - kontynuował Frasunkiewicz.
ZOBACZ WIDEO: Nowa dyscyplina na igrzyskach olimpijskich? "To będzie spektakularne!"
Gdynianie starali się jeszcze postraszyć czarno-zielonych obroną strefową, ale ci kontrolowali grę dzięki trafieniom z dystansu Michała Michalaka i wszechstronnej postawie Denisa Ikovleva.
- Właściwie nie poddaliśmy się. Może przewaga PGE Turowa była w pewnym momencie bardzo duża, ale próbowaliśmy zmienić system obrony i dalej walczyliśmy. Ktoś może powiedzieć, że jest minus dwadzieścia i to nie jest dobry wynik, ale w tej części sezonu nie skupiamy się aż tak bardzo na wyniku - dodawał szkoleniowiec Asseco.
Gdynianie z bilansem 9-15 zajmują 13. miejsce w tabeli PLK i daleko im do tego, by martwić się o spadek z ligi.