Zespół Anwilu Włocławek wygrał szóste spotkanie z rzędu. Tym razem o sile "Rottweilerów" przekonało się Asseco Gdynia.
- Trzykrotnie byliśmy bardzo blisko Anwilu, ale za każdym razem rywale odbijali nasz atak. Nic dziwnego, bo to uznana marka w Polsce, która walczy o najwyższe cele w tym sezonie - przyznaje Przemysław Frasunkiewicz, szkoleniowiec Asseco Gdynia.
Gospodarze grali z dużą energią i poświęceniem. Znacząco poprawili defensywę w porównaniu do ostatniego spotkania w Zgorzelcu, w którym stracili aż 100 "oczek".
- Nie można powiedzieć, że cieszy nas porażka, ale po bardzo słabej grze w defensywie w Zgorzelcu pokazaliśmy, że potrafimy twardo bronić. Mocno postawiliśmy się Anwilowi. Mieliśmy założenie, żeby nie dać rywalom rzucić więcej niż 80 punktów. To udało się zrobić. Popełniliśmy kilka błędów, ale jestem zadowolony z faktu, że każdy zawodnik coś dobrego wniósł do gry zespołu - zauważa Frasunkiewicz.
Gdynianie, mimo że w tym momencie grają bez podstawowego środkowego (Romana Szymańskiego) wygrali walkę na zbiórce (36:29). Duża w tym zasługa Mikołaja Witlińskiego, który skompletował double-double (19 punktów, 10 zbiórek) i Marcela Ponitki (14 punktów, siedem zbiórek).
W niedzielę Asseco na własnym parkiecie zmierzy się ze Stelmetem BC Zielona Góra.
ZOBACZ WIDEO Tego nie uczą na kursach prawa jazdy. Zobacz, jak sobie radzić w kryzysowych sytuacjach na drodze