- Mikołaj Witliński zrobił nam sporo krzywdy pod koszem. Zebrał pięć piłek na atakowanej tablicy, bez żadnych kompleksów radził sobie z Adamem Hrycaniukiem i Vladimirem Dragiceviciem. A to nie jest łatwa robota - powiedział po meczu Artur Gronek, szkoleniowiec Stelmet BC Zielona Góra.
Dla Witlińskiego był to bardzo udany tydzień. W spotkaniu z Anwilem Włocławek zdobył 19 punktów i 10 zbiórek, z kolei ze Stelmetem zabrakło mu jednej zbiórki do double-double (19 "oczek" i dziewięć zbiórek).
Gdynianie świetnie otworzyli niedzielne zawody. W pierwszej kwarcie prowadzili nawet 28:17, ale mistrzowie Polski szybko uspokoili sytuację na boisku. Warto zauważyć, że zespół Stelmetu BC Zielona Góra na początku drugiej odsłony przeprowadził siedem akcji z rzędu, które zakończyły się punktami (łącznie 15 "oczek"). Goście stopniowo budowali przewagę i odjeżdżali młodej ekipie z Gdyni.
- Wiedzieliśmy, że Asseco ma bardzo trudny terminarz. To było dla tego zespołu trzecie spotkanie w ciągu siedmiu dni. My doskonale znamy ten smak, bo przez wiele miesięcy graliśmy w ten sposób. Chciałbym podkreślić jedną rzecz - Asseco ma to coś, co chciałyby mieć wszystkie drużyny, czyli nieustępliwość i walka o każdą piłkę do ostatniej sekundy meczu - chwalił zespół z Gdyni szkoleniowiec mistrza Polski.
W centrum zainteresowania podczas niedzielnego spotkania był Filip Matczak, który do niedawna występował w zespole Asseco Gdynia. Działacze żółto-niebieskich zgodzili się na jego transfer do Stelmetu BC. Teraz z ekipą z Zielonej Góry powalczy o mistrzostwo Polski.
- Moja gra z każdym meczem będzie coraz lepsza. Wszystko zmierza w dobrą stronę. Rywalizacja z dawnymi kolegami nie należała do najłatwiejszych. Oni znali mnie, a ja ich. Myślę, że wyszło całkiem nieźle. Czy zakręciła się łezka w oku? Na chwilę na pewno tak, ale trzeba było myśleć o meczu i robić swoje na parkiecie - przyznał Matczak.
Stelmet BC Zielona Góra wygrał z Asseco Gdynia 84:64.
ZOBACZ WIDEO Robert Lewandowski: Zaskoczyliśmy tym przeciwnika