O katastrofalnej sytuacji Siarki Tarnobrzeg napisano już wiele. Polscy zawodnicy robią wszystko co w ich mocy, aby wygrzebać drużynę z tarapatów, jednak nie są w stanie na dłuższą metę podjąć wyrównanej walki z rywalami. W sobotni wieczór, w derbach Podkarpacia lepsze okazało się Miasto Szkła Krosno (103:74).
- Nie ukrywam, że spodziewałem się lepszego meczu z naszej strony - mówi Zbigniew Pyszniak. - Początek spotkania należał do szwedzkiego zawodnika z Krosna (Dino Pita - przy. J.A). Później z kolei mieliśmy moment przestoju w grze, którego nie możemy się pozbyć. Najpierw gramy nieźle, potem rywale nam odjeżdżają. I tak w kółko - dodaje.
Co tym razem było przyczyną słabszej dyspozycji Siarki? O ile w ofensywie gospodarze grali bardzo solidnie, to w defensywie ich postawa pozostawia wiele do życzenia.
- Graliśmy słabiej w obronie i pewnym momencie zespół nie wierzył już w zwycięstwo - tłumaczy szkoleniowiec z Tarnobrzega. - Wydaje mi się, że się poddał. Kilka piłek nie wpadło, a drużyna z Krosna była dobrze dysponowana. Dlatego taki wynik - mówi Zbigniew Pyszniak.
ZOBACZ WIDEO Himalaista Adam Bielecki: nawet jeśli urwie mi nogę, do końca będę walczył o życie
W podobnym tonie wypowiadał się 22-letni Piotr Pandura, który w sobotnim meczu zdobył dwa punkty. Najskuteczniejszy okazał się natomiast Krzysztof Jakóbczyk, autor 19 "oczek".
- Na pewno nie spodziewaliśmy się różnicy -30, na dodatek w pierwszych derbach Podkarpacia w Tarnobrzegu w PLK. Ze statystyk wynika, że nie graliśmy aż tak źle w ataku. Drużyna z Krosna trafiała natomiast świetne z dystansu. Uważam, że za mało graliśmy pod kosz, a za dużo rzucaliśmy z dystansu - analizuje zawodnik Siarki.
Drużyna z Tarnobrzega powoli żegna się z najwyższą klasą rozgrywkową w Polsce. Już w środę rywalem ekipy Zbigniewa Pyszniaka będzie Energa Czarni Słupsk.