Charakter, wola walki i ambicja. Te słowa idealnie oddają postawę Polpharmy Starogard Gdański w sobotni wieczór. Kociewskim Diabłom długo nie szło w tym pojedynku. Na początku ich obrona nie była w stanie zatrzymać Mantasa Cesnauskisa, który seryjnie trafiał za trzy punkty. W 3. kwarcie przewaga przyjezdnych wynosiła nawet 13 "oczek", mimo tego Farmaceuci cały czas liczyli na zwycięstwo i ich wiara opłaciła się. Dumny ze swoich podopiecznych był Mindaugas Budzinauskas.
- Myślę, że był to mecz na bardzo wysokim poziomie - podkreślał Budzinauskas. - Zespół ze Słupska grał bardzo dobrze przez cały czas. Trafiali trudne rzuty i zawsze ciężko się gra, kiedy dobrze bronisz w obronie przez 20 sekund, a na końcu stracisz punkty. My nie poddaliśmy się ani na sekundę i cały czas wierzyliśmy, że wygramy, każdy zawodnik w to wierzył. Jestem wyjątkowo szczęśliwy, że udało się wygrać mecz z bardzo dobrym przeciwnikiem. Naprawdę powstrzymanie ich nie było łatwe - chwalił rywala litewski szkoleniowiec.
Starogardzianie wygrali przede wszystkim dzięki dwóm seriom, które udało im się zrobić. Kiedy gospodarze przegrywali różnicą 13 punktów natychmiastowo wrócili do gry po 10:0, czwartą kwartę rozpoczęli również w bardzo dobrym stylu. Ogromny wpływ mieli również na to kibice, którzy całą drugą połowę obejrzeli na stojąco, dzielnie wspierając swoich ulubieńców.
- W drugiej połowie bardzo dobrze zatrzymaliśmy Mantasa Cesnauskisa - kontynuował Budzinauskas. - Wiedzieliśmy, że to jest wybitny strzelec, ale daliśmy mu na początku za dużo miejsca i on wszystko wykorzystywał prawie na sto procent. Dobrze, że później korekty zadziałały i on był wyłączony z gry. Mieliśmy też 19 zbiórek w ataku. Nie mamy centymetrów, dużych chłopaków pod koszem, ale cały zespół walczył o każdą piłkę. Mecz ten potwierdza, że jesteśmy zespołem, który nigdy się nie poddaje. To mnie bardziej cieszy niż samo zwycięstwo, bo Słupsk zagrał świetnie i w końcówce mogło być różnie - zastanawiał się trener Polpharmy.
ZOBACZ WIDEO: 17-letnia Polka światową twarzą indoor skydiving. "Teraz będę mogła wypromować ten sport"
Na pochwałę zasługuje cała ekipa Kociewskich Diabłów, ale tym razem w ich szeregach należy wyróżnić przede wszystkim dwóch koszykarzy. Martynasa Sajusa oraz Łukasza Diduszko. Ten pierwszy grał z kontuzjowaną kostką i mimo tego zapisał na swoim koncie 18 punktów i 12 zbiórek, Diduszko za to ani na chwilę nie opuścił parkietu z racji problemów Polpharmy z innymi urazami, Szymona Długosza oraz Martynasa Paliukenasa.
- Dla nas to był trzeci trudny mecz pod rząd i niektórzy grają po 35-40 minut - tłumaczył Budzinauskas. - Nie mieliśmy w ogóle czasu, aby się przygotować, bo wróciliśmy z dalekiej podróży. Szymon Długosz i Martynas Paliukenas są kontuzjowani, a chcę podziękować naszemu masażyście Michałowi Topieleckiemu za to, że sprawił, że mógł zagrać Martynas Sajus. Didi też jest kontuzjowany. Michał robi wszystko, żeby Martynas Paliukenas wrócił do składu. Mam nadzieję, że na następny mecz, może nie z Kutnem, ale AZS-em Koszalin już to nastąpi - informował.
Triumf nad Energą Czarnymi Słupsk był już szesnastym starogardzian w tegorocznych rozgrywkach. Trzeba powiedzieć sobie wprost, że jeśli nie wydarzy się żadna katastrofa, Polpharma po kilku latach wróci do upragnionych play-off. Ze spokojem podchodzi jednak do tego Mindaugas Budzinauskas, który nie analizuje, jak Mathias Fischer z PGE Turowa Zgorzelec, którego przykład został przywołany podczas konferencji prasowej po zakończeniu pojedynku na Kociewiu.
- Nie wiem nawet, na którym miejscu jesteśmy - śmiał się Budzinauskas. - Wiem, że musimy wygrać każdy mecz i tylko mnie interesuję jak gramy. Co robimy dobrze, a co robimy źle. Ja to z komputerem nie daję rady - zażartował Litwin odnosząc się do Mathiasa Fischera, który specjalnie kupił sobie nowy komputer, aby obliczać tabele PLK.