Paweł Lewandowski: Wiemy, jakie w Warszawie jest parcie

WP SportoweFakty
WP SportoweFakty

Koszykarze Spójni Stargard wyeliminowali w ćwierćfinale I ligi typowany przed sezonem na podium GKS Tychy. W następnej rundzie czeka ich jeszcze trudniejsze zadanie. Rywalem będzie Legia Warszawa. Rywalizację skomentował Paweł Lewandowski.

To tryumfator rundy zasadniczej oraz murowany kandydat do awansu do PLK. Wszystkie te czynniki nie wpłyną jednak na postawę koszykarzy z Pomorza Zachodniego. - Na pewno nas nie zadowala sam fakt bycia w półfinale. Zdajemy sobie sprawę, że jest to już niezłe osiągnięcie. Wiemy, jakie w Warszawie jest parcie na ekstraklasę. Może im to nie pomagać, co chyba pokazują mecze z Biofarmem. Pierwszy przegrali a czwarty wygrali po dogrywce. Nie jest to zespół nie do pokonania. Zrobiliśmy już sporo, więc na nas nie będzie specjalnej presji. Zobaczymy, jak będzie. Jestem optymistą - twierdzi Paweł Lewandowski.

Rozgrywający Spójni Stargard pokazał się z bardzo dobrej strony, gdy jego zespół pokonał Legię na początku sezonu (83:66). Zdobył wtedy 23 punkty. Ćwierćfinały potwierdziły, że mocną stroną drużyny ze Stargardu jest atak. - Na pewno nie była to rywalizacja obronna, ale myślę, że w końcówce to nasza defensywa zaskoczyła. Rzuciliśmy 26 punktów w czwartej kwarcie a straciliśmy 14 - mówi o niedzielnym zwycięstwie nad GKS-em Tychy (87:83).

Spójnia uśpiła przeciwnika. Po zwycięstwie na otwarcie serii (87:82) dzień później przegrała w Tychach 51:99. Po tak wysokiej porażce fani statystyk doszukiwali się klubowych i ligowych rekordów. W Stargardzie nie zanosiło się na aż taką klęskę. Pod koniec trzeciej kwarty GKS prowadził jednak 69:53. Wydawało się, że, zgodnie z przewidywaniami, lepiej wytrzymał kondycyjnie rywalizację dzień po dniu. Rzeczywistość okazała się zupełnie inna.

- Wiedzieliśmy, że goście mają braki kadrowe. Kluczowi zawodnicy złapali faule. Staraliśmy się wszystkie te kwestie wykorzystać. Mimo straty 16 punktów miałem wrażenie, że każdy cały czas wierzy i jest przekonany, że w końcu nam zaskoczy, dojdziemy i przechylimy szalę na swoją korzyść. Tak się stało. Na pewno bez udziału kibiców byłoby to trudne. Uskrzydlili nas i fajnie przy dopingu się gra - wyjaśnia Paweł Lewandowski.

- Byliśmy zespołem. Bardzo chcieliśmy nie jechać już w środku tygodnia tyle kilometrów na piąty mecz. Cieszymy się, że udało nam się to zrealizować - dodaje koszykarz, który w niedzielę zdobył siedem punktów.

ZOBACZ WIDEO Potężny wsad koszykarza Barcelony i... zobacz, co się stało!

Komentarze (0)