Zespół Twardych Pierników po raz pierwszy w historii klubu jest w strefie medalowej PLK. W zeszłym sezonie drużyna zajęła piąte miejsce, wyrównując tym samym wynik z 1958 i 1959 roku.
Łukasz Wiśniewski, kapitan Polskiego Cukru, mówi w rozmowie z nami, że w zespole było pozytywne napięcie przed pierwszym spotkaniem w półfinale. - Wszyscy byliśmy podekscytowani, nie mogliśmy się doczekać tego meczu - przyznaje.
Osiągnięcie z poprzedniego sezonu zostanie na pewno poprawione. W czwartek drużyna Jacka Winnickiego zrobiła pierwszy krok w stronę wielkiego finału. Torunianie wygrali z Energą Czarnymi Słupsk 78:72.
- Mieliśmy dziewięć dni przerwy między spotkaniami i to odbiło się na naszej postawie w pierwszej części meczu. Byliśmy zardzewiali, ale z biegiem czasu rozkręcaliśmy się - zauważa Wiśniewski.
ZOBACZ WIDEO: Mariusz Pudzianowski: Zrobię krzywdę każdemu, kto będzie próbował zniszczyć moje mienie
Kapitan Twardych Pierników zdobył 14 punktów i był drugim strzelcem w zespole. Wiśniewskiego napędzała rywalizacja z Chavaughnem Lewisem, liderem słupskiego zespołu. Obaj panowie pod koniec trzeciej kwarty mieli sobie coś do powiedzenia. Polak tłumaczy tę sytuację.
- To jest półfinał, więc tutaj nikt nie odpuszcza. Każdy chce wygrać i to może się kibicom podobać. Lewis jest główną postacią Czarnych. Jeśli on gra dobrze, to cały zespół funkcjonuje prawidłowo - podkreśla Wiśniewski.
Po ostatniej syrenie w Arenie Toruń zapanowała euforia. Swojej radości nie ukrywali zawodnicy, trenerzy, ale także kibice, którzy dość żywiołowo dopingowali swoich ulubieńców w trakcie spotkania. - Spotykam naszych fanów na co dzień i widzę, że są bardzo podekscytowani. Chcą finału. To normalne, bo apetyty rosną w miarę jedzenia, ale my musimy zachować pokorę i cierpliwość. Tylko w ten sposób możemy coś osiągnąć - wyjaśnia kapitan Twardych Pierników.