NBA: Powrót Bynuma i zwycięstwo Jeziorowców

Andrew Bynum pojawił się na parkiecie po raz pierwszy od 31 stycznia. W meczu przeciwko Denver Nuggets młody środkowy zdobył 16 punktów i 7 zbiórek w 21 minut. Los Angeles Lakers nie mieli większego kłopotu z pokonaniem rywala i są już o krok od zrównania się bilansem z Cleveland Cavaliers.

Jacek Konsek
Jacek Konsek

Wysiłek i zaangażowanie Andrewa Bynuma są nie do przecenienia, choć pierwsze skrzypce odgrywał duet Kobe Bryant - Pau Gasol. Ten pierwszy zdobył aż 33 punkty, podczas gdy hiszpański podkoszowy królował w strefie podkoszowej. 27 punktów i 19 zbiórek w jego wykonaniu robi wrażenie, zwłaszcza że Phil Jackson zredukował nieco jego minuty spędzane na parkiecie. Szkoleniowiec wicemistrzów NBA ma teraz jeszcze większą siłę rażenia, bowiem w obwodzie pozostaje niezwykle groźny i skuteczny Lamar Odom. - Mamy w zespole dwóch zawodników o wzroście 7 stóp (ok. 213-214cm - przyp. red.), którzy potrafią zbierać. Potrafiłem wykorzystać fakt, że Andrew był po kontuzji i pilnowali go dwaj obrońcy rywali. To było dla mnie pozytywne, bo mogłem iść za akcją i zbierać piłki - przyznał Gasol. Dla Jeziorowców była to 5. kolejna wygrana, a ich bilans 63-16 jest już niemalże identyczny jak wynik Cleveland Cavaliers.

- Jesteśmy najgroźniejszą drużyną Konferencji Wschodniej, zmierzającą do play off - odważnie przyznał Tyrus Thomas, jeden z bohaterów czwartkowej potyczki Chicago Bulls przeciwko Philadelphii 76ers. 23-letni skrzydłowy zdobył 24 punkty, prezentując kilka efektownych wsadów. Tyle same punktów na swoim koncie zapisał Ben Gordon, który w końcówce trzeciej kwarty celną "trójką" rozpoczął serię 20:6. Mimo usilnych starań przyjezdni nie potrafili już odrobić znacznego deficytu. Dzięki tej wygranej Byki zbliżyły się do upragnionego awansu do play off. Ich przewaga nad Charlotte Bobcats wynosi 3,5 spotkania, a Rysie mają do rozegrania już tylko 4 mecze. - Jesteśmy na straconej pozycji i nikt na nas nie liczy. Myślę jednak, że zszokujemy jeszcze wielu ludzi - dodał pewny siebie Thomas.

Rick Adelman po raz pierwszy od czasu skończenia pracy w Sacramento Kings zawitał do Arco Arena. U jego boku świetne zawody rozegrał Ron Artest, także były gracz kalifornijskiego zespołu. 26 punktów w jego wykonaniu oraz świetna postawa całej drużyny w trzeciej kwarcie pozwoliła odnieść zwycięstwo i powrócić na szczyt Southwest Divison. Do punktującego "RonRona" dołączył również Yao Ming, autor 20 punktów i 9 zbiórek. - Z zespołem, który walczy o trzecie miejsce w konferencji nie możemy tak grać. Szczególnie źle zaprezentowaliśmy się w drugiej połowie, gdzie nie trafialiśmy wielu rzutów - przyznał Jason Thompson, podkoszowy Królów. Wśród pokonanych najjaśniejszym punktem był Spencer Hawes, zdobywca 22 punktów i 11 zbiórek.


Chicago Bulls - Philadelphia 76ers 113:99
(B. Gordon 24, T. Thomas 24, D. Rose 16 - A. Miller 20, A. Iguodala 19 (10 as), L. Williams 16)

Sacramento Kings - Houston Rockets 98:115
(S. Hawes 22 (11 zb), F. Garcia 17, A. Nocioni 17 - R. Artest 26, Y. Ming 20, L. Scola 15)

Los Angeles Lakers - Denver Nuggets 116:102
(K. Bryant 33, P. Gasol 27 (19 zb), A. Bynum 16 - C. Anthony 23, J.R. Smith 19, Nene 17 (10 zb))

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×