- Jesteśmy zaskoczeni, bo uważaliśmy, że tu będzie dużo trudniej. Mamy świadomość, że za Kingiem już mecz w nogach. Musieliśmy narzucić szybkie tempo, żeby zmęczyć przeciwnika. To nam się udało, co widać na tablicy - zaznaczył skrzydłowy Polpharmy Starogard Gdański. - Nie można pompować balonika. Każdy mecz chcemy wygrać. Wszyscy w tej lidze walczą o play-offy, bo gdyby nie stawiać sobie takiego celu, to o co grać? - dodał Przemysław Szymański.
Polpharma Starogard Gdański to jeden z ostatnich zespołów, który rozpoczął ligowe zmagania. Później do gry w PLK przystąpią tylko Rosa Radom i BM Slam Stal Ostrów Wielkopolski, ale te ekipy grały już ważne mecze w europejskich pucharach. - Każdy chciał mieć ten mecz za sobą, zagrać go i poczuć adrenalinę. Cały czas trenowaliśmy, więc długo się przygotowywaliśmy - przyznał koszykarz, który na Kociewie przeniósł się z MKS-u Dąbrowa Górnicza.
Kluczem do zwycięstwa nad Kingiem Szczecin była nie tylko wysoka skuteczność z pierwszej połowy, ale również defensywa, z której sforsowaniem gospodarze mieli spory kłopot. - Takie było założenie, żeby grać twardo w obronie i dzielić się piłką a nie rzucać w pierwsze tempo - tłumaczył nasz rozmówca.
Polpharma miała w Szczecinie duże wsparcie fanów. Jeszcze lepiej pod tym względem będzie w dwóch kolejnych domowych meczach z Treflem Sopot i Stelmetem BC Zielona Góra. Te spotkania pozwolą określić, w której części tabeli zadomowią się kociewskie diabły. - To jest właśnie piękne, że kibice przyjechali i wspierali nas w tak ważnym pojedynku. Dla nich jest to zwycięstwo. Mecz u siebie to podwójna adrenalina. Na swoim boisku nie można odpuścić żadnego spotkania. Trzeba wygrywać, to jest nasz dom - przyznał Przemysław Szymański.
ZOBACZ WIDEO "Biegacze" - opowieść o przekraczaniu barier