- Minęło już naprawdę sporo czasu od momentu kiedy tam występowałem. Jest już nowa hala, a w klubie praktycznie sami nowi ludzie - mówi Robert Skibniewski. Najbardziej doświadczony gracz GTK Gliwice powraca do Zgorzelca, w którym występował... 10 lat temu.
Rozgrywający to nie jedyny "stary" znajomy Turowa. Innym jest Paweł Turkiewicz. Aktualny trener beniaminka PLK również ma za sobą pracę w przygranicznym klubie.
Obaj będą chcieli w piątek poprowadzić gliwiczan do historycznego triumfu na najwyższym szczeblu rozgrywek. Duży wpływ na powodzenie tego planu będzie miała dyspozycja Amerykanów, którzy cały czas poznają europejską koszykówkę.
- Do tej pory ich gra polegała na bieganiu w błyskawicznym tempie od kosza do kosza. Teraz muszą grać zupełnie inaczej, a trzeba pamiętać że nasza gra w ataku opiera się głównie na nich - dodaje Skibniewski.
ZOBACZ WIDEO Mistrz olimpijski, Mateusz Kusznierewicz rusza w rejs dookoła świata!
GTK popełnia w meczach średnio tylko 8 strat. Zawodzi jednak to, co tak doskonale funkcjonowało w meczach przedsezonowych, czyli rzut z dystansu. W dwóch pierwszych meczach sezonu gliwiczanie trafili zaledwie 12 trójek przy 26 procentach skuteczności.
Co ciekawe - PGE Turów Zgorzelec również rozpoczął obecne rozgrywki od dwóch porażek. Ostatni występ to jednak przełamanie i wygrana nad BM Slam Stalą Ostrów Wielkopolski. - Trochę podbudowaliśmy się tym zwycięstwem. Teraz trzeba coraz ciężej pracować i robić kroczek po kroczku do przodu - komentuje Bartosz Bochno, kapitan przygranicznego zespołu.
- Wiemy, że potrafimy grać, ale wiemy też, że w tych pierwszych meczach coś "nie pykło". W meczu ze Stalą pokazaliśmy, że trzeba po prostu walczyć od pierwszej do ostatniej sekundy - dodaje.
PGE Turów i GTK mierzyli się ze sobą na finiszu okresu przygotowawczego. Wówczas dwukrotnie triumfowali zgorzelczanie, wygrywając 83:74 i 86:80. W tym drugim meczu gliwiczanie roztrwonili 28-punktowe prowadzenie.
Ekipa Turkiewicza miała wyciągnąć z tej lekcji wnioski. - Gra Turowa jest mocno nastawiona na dogrywanie piłki pod kosz - ocenia Skibniewski. - Zapomnieć nie można też o Stefanie Balmazoviciu. Serb w okresie przygotowawczym prezentował się przeciętnie, ale kiedy ruszyła liga pokazał, że może być wartościowym zawodnikiem.