Co za finisz meczu w Oklahomie! Prawdziwa kwintesencja koszykówki, takiego scenariusza nie powstydziłby się nawet wybitny Alfred Hitchcock. Wszystko zmieniało się niczym w kalejdoskopie. Jeszcze niewiele ponad 30 sekund przed końcem Minnesota Timberwolves prowadziła 110:107, ale świetnym rzutem za trzy popisał się wówczas Russell Westbrook. Chwilę później pięknym za nadobne odpłacił się Karl-Anthony Towns i drużyna prowadzona przez Toma Thibodeau znów miała przewagę.
Radość Leśnych Wilków zakłócił Carmelo Anthony. Superstrzelec Thunder trafił zza łuku pięć sekund przed zakończeniem meczu, doprowadzając do wyniku 113:112, wprawił w euforię wszystkich kibiców zgromadzonych w hali Chesapeake Energy Arena. Tych samych, którzy chwilę później zamilkli.
[ad=rectangle]
Timberwolves nie mieli przerwy na żądanie. Andrew Wiggins uwolnił się, otrzymał podanie i ruszył w stronę kosza przeciwników. - Widziałem, ile zostało czasu. Dostałem się tak blisko, jak tylko mogłem i po prostu rzuciłem - opowiadał Kanadyjczyk, który trafieniem z dziesięciu metrów zapewnił swojej drużynie spektakularne zwycięstwo 115:113. - Wszystko zadziałało perfekcyjnie. Taj (Gibson przy. red) mnie znalazł, KAT postawił świetną zasłonę. Kiedy opuściłem ręce i piłka wpadła do kosza, to było niesamowite uczucie - opowiadał bohater spotkania. Carmelo Anthony tylko kręcił głową, nie mogąc uwierzyć w to, co się przed chwilą stało.
Goście prowadzili w tym meczu nawet 88:75, lecz Thunder się odbudowali (38:27 w czwartej kwarcie) i byli bardzo bliscy odniesienia sukcesu. Ostatecznie musieli przełknąć gorycz porażki, już drugiej w przeciągu dwóch ostatnich dni. Zawiódł Paul George, który umieścił w koszu tylko 6 na 20 oddanych rzutów, w tym 1 na 8 za trzy. Russell Westbrook miał świetne 31 "oczek", pięć zbiórek oraz 10 asyst. Dla Timberwolves po 27 punktów rzucili Wiggins i Town. Ten drugi zebrał też 12 piłek.
Brooklyn Nets w poprzednim sezonie zwyciężyli tylko 20 meczów, kończąc rywalizację na samym dnie tabeli. Ten może być dla nich o wiele bardziej owocny, w drużynie Kenny'ego Atkinsona jest potencjał. Przekonali się o tym właśnie Atlanta Hawks, którym we znaki wdał się m.in. Allen Crabbe. Nets zbudowani są z zupełnie innych zawodników, niż przed rokiem. Także wyniki mogą być inne, o wiele bardziej pozytywne.
Crabbe przez cztery lata reprezentował Portland Trail Blazers, teraz wszystko wskazuje na to, że będzie stanowił o sile nowojorczyków. Przeciwko Jastrzębiom zdobył 20 punktów, trafił 4 na 7 rzutów zza łuku i miał pięć zbiórek. Dokonał tego w 26 minut, wszedł z ławki. - Powiedziałem sobie, że po prostu chcę być trochę bardziej agresywny w ataku. Dostaję zielone światło do oddawania rzutów, więc dlaczego mam nie spróbować. To na pewno mi nie zaszkodzi - komentował Allen Crabbe. Następny świeży nabytek ekipy z Brooklynu, DeMarre Carroll dodał 17 "oczek", a D'Angelo Russell, były gracz LA Lakers, uzbierał 16 punktów, siedem zbiórek oraz 10 asyst.
Hawks walczyli zawzięcie, wrócili ze stanu 87:98, prym wiódł Marco Belinelli, który w pewnym momencie doprowadził do wyrównania 99:99, ale później było już tylko gorzej. Dennis Schroder, ich podstawowy rozgrywający, skręcił kostkę podczas jednej z podkoszowych penetracji, a gra przyjezdnych zupełnie się posypała. Nets zwyciężyli ostatnie pięć minut 17:5, a całe spotkanie 116:104.
Lonzo Ball znów flirtował z triple double, ale tym razem LA Lakers nie mieli powodów do zadowolenia. Anthony Davis (27 punktów, 17 zbiórek) i DeMarcus Cousins (22 punkty, 11 zbiórek, osiem asyst) zdobyli Staples Center. Powyższy duet poprowadził New Orleans Pelicans do triumfu 119:112. Ball zapisał przy swoim nazwisku osiem "oczek", 13 zbiórek i osiem kluczowych podań, ale też kiepskie 3 na 13 z gry.
Wyniki:
Brooklyn Nets - Atlanta Hawks 116:104 (19:25, 37:28, 35:24, 25:27)
(Crabbe 20, Carroll 17, LeVert 16, Russell 16 - Belinelli 19, Schroder 17, Bazemore 16)
Oklahoma City Thunder - Minnesota Timberwolves 113:115 (23:28, 31:33, 21:27, 38:27)
(Westbrook 31, Anthony 23, Adams 17 - Towns 27, Wiggins 27, Teague 19, Butler 15)
Los Angeles Lakers - New Orleans Pelicans 112:119 (22:34, 33:34, 28:26, 29:25)
(Clarkson 24, Caldwell-Pope 20, Kuzma 20, Randle 11 - Davis 27, Cousins 22, Moore 19)
ZOBACZ WIDEO: Niezwykłe podróże Marcina Lewandowskiego. "W moim łóżku wylądowała głowa koguta"