Gliwiczanie do stolicy jechali z jasnym celem, którym był historyczny triumf w PLK. Podopieczni Pawła Turkiewicza sięgnęli po swoje grając przez zdecydowaną większość pojedynku bez jednej ze swoich kluczowych postaci.
Lukas Palyza, bo o nim mowa, zaczął mecz kapitalnie - w pięć minut zaliczył 9 oczek. To mógł być jego mecz. Mógł, gdyby nie fatalna kontuzja. Czeski snajper w jednej z akcji próbował powstrzymać kontrę Huntera Mickelsona. Doszło do zderzenia, a łokieć amerykańskiego podkoszowego wylądował na twarzy Palyzy.
Ten automatycznie udał się w kierunku ławki rezerwowych, a po chwili był już w szatni, skąd jeszcze w trakcie drugiej kwarty został przetransportowany do szpitala. Prześwietlenie potwierdziło przypuszczenia, czyli złamanie kości.
Czech w poniedziałek przejdzie kolejną serię badań w swojej ojczyźnie. Dopiero wtedy zostaną podjęte decyzje co do najbliższej przyszłości zawodnika i sposobu leczenia urazu.
ZOBACZ WIDEO: Efektowne wypłynięcie na pełne morze podczas startu Volvo Ocean Race w Alicante (WIDEO)
Palyza jest bardzo ważną postacią w układance trenera Turkiewicza. W dotychczasowych meczach notował średnio 13,4 punktu i 4 zbiórki. Rzucał przy 57-procentowej skuteczności trafiając bardzo dobre 44 procent rzutów zza łuku.
Już w poniedziałek 6 listopada na gliwiczan czeka kolejny pojedynek - w Gdyni GTK zmierzy się z tamtejszym Asseco.