Od początku sezonu Jakub Wojciechowski znajduje się w wysokiej formie. Polski skrzydłowy w barwach Betaland Capo d'Orlando gra równo w rozgrywkach ligi włoskiej (9,2 punktu i 5,6 zbiórki) i Basketball Champions League (11,1 pkt). Jego dobre występy dostrzegł Mike Taylor, który powołał go na listopadowe mecze reprezentacji w ramach eliminacji do mistrzostw świata.
Dla Wojciechowskiego był to powrót do kadry po pięciu latach. Powołanie go nie zaskoczyło. - Byłem w stałym kontakcie z trenerem i Rafałem Juciem. Dokładnie znałem sytuację - mówi 27-letni koszykarz.
W meczu z Węgrami poczynania kolegów oglądał jedynie z perspektywy ławki rezerwowych, ale już w starciu z Litwą dostał swoje minuty, z których zrobił spory użytek. Wojciechowski otarł się o double-double, zdobywając 10 punktów i 7 zbiórek. Walczył, starał się, dobrze współpracował z kolegami - do jego gry nie można mieć wiele zastrzeżeń, czego niestety nie można powiedzieć o innych. Polacy przegrali w Kłajpedzie wyraźnie 55:75.
- Kuba był jasnym punktem naszej drużyny. Gra nieźle we Włoszech i cieszymy się, że mógł wrócić do reprezentacji. W pełni wykorzystał swoją szansę w tym momencie - podkreśla Mike Taylor, szkoleniowiec reprezentacji.
Ponowna gra w kadrze zbudowała Wojciechowskiego. Przyjechał do klubu z dobrą energią, którą przełożył na ligowe spotkanie z Dolomitami Energia Trento (82:80). Polak był najlepszym zawodnikiem na parkiecie. Zdobył 27 punktów i 8 zbiórek.
W przeszłości wielką karierę wróżył mu Marcin Gortat. Mówił, że będzie kolejnym graczem, który zagości w lidze NBA. Tak się nie stało. Wojciechowski, wychowanek łódzkiego ŁKS-u, świetnie czuje się na Półwyspie Apenińskim, od kilku lat gra w lidze włoskiej. Przed sezonem 2015/2016 chciał ściągnąć go Stelmet BC, ale skończyło się jedynie na rozmowach. Koszykarz wybrał grę w Lega Basket.
ZOBACZ WIDEO: Roman Kosecki po losowaniu: Trafiliśmy ze sparingami