James Washington osiągnął w spotkaniu z Kingiem Szczecin (77:83) double-double na poziomie 16 punktów i 10 asyst, ale Amerykanin ze swojego występu nie jest zadowolony. Bierze odpowiedzialność za pierwszą porażkę przed własną publicznością w tym sezonie.
- Jestem rozgrywającym tej drużyny, więc to ja kieruję jej grą na boisku. Biorę winę za tę przegraną, nie grałem wystarczająco dobrze, by pomóc zespołowi - przyznaje.
Dla TBV Startu była to pierwsza porażka w tym sezonie na własnym parkiecie. Choć lublinianie w piątkowym meczu prowadzili już nawet różnicą 14 punktów (28:14), to w decydujących momentach spotkania więcej zimnej krwi i opanowania zachowali szczecinianie. W ich szeregach brylował Paweł Kikowski, który uzyskał aż 23 "oczka", trafiając 9 z 18 rzutów z gry. 17 dołożył Tauras Jogela.
- Rozpoczęliśmy mecz w dobrym stylu, ale to nas nieco rozluźniło, co rywale w pełni wykorzystali. Zdobyli sporo łatwych punktów, a w końcówce trafiali z kolei z bardzo trudnych pozycji. Widać, że byli pozytywnie nakręceni - tłumaczy David Dedek, słoweński szkoleniowiec.
Lublinianie, którzy przez niektórych byli typowani do walki o miejsce w fazie play-off, w ostatnim czasie nieco spuścili z tonu. Wygrali jedno z sześciu spotkań i spadli na 12. miejsce w tabeli (bilans 3:6). Małym usprawiedliwieniem jest fakt, że gracze Dedka mierzyli się z ekipami, które mają znacznie wyższe ambicje: Anwil, BM Slam Stal i Polski Cukier.
- Na pewno takie porażki nie mogą się nam przytrafiać, jeśli zamierzamy o coś powalczyć w PLK. Dobrze trenujemy, mamy ciekawy zespół, ale trzeba to przełożyć na parkiet. Obiecuję wszystkim, że będziemy grali lepiej - zapowiada Washington.
W ostatnich dniach lubelski zespół wzmocnił Jakub Zalewski, ale niewykluczone, że w kolejnych tygodniach do drużyny trafi kolejny koszykarz. Trwają poszukiwania środkowego.
ZOBACZ WIDEO: MŚ 2018: czy brak awansu będzie kompromitacją?