Anwil zrobił swoje w Gliwicach. "Pozycja lidera efektem dobrze wykonywanej pracy"

WP SportoweFakty / Na zdjęciu: Paweł Leończyk
WP SportoweFakty / Na zdjęciu: Paweł Leończyk

Anwil Włocławek pewnie pokonał w Gliwicach tamtejsze GTK. Rottweilery wygrały 94:75, a swój niemały wkład w sukces miał Paweł Leończyk, który "wykręcił" drugi eval w swoim zespole.

14 punktów, 7 zbiórek, 3 asysty, przechwyt i blok - Paweł Leończyk ma za sobą kolejny bardzo solidny występ, a jego Anwil Włocławek wygrał w Gliwicach swój dziewiąty mecz w sezonie.

W starciu z GTK Gliwice beniaminek trzymał się lidera PLK tylko w pierwszej kwarcie. - Na pewno początek był bardzo wyrównany. Wiedzieliśmy, że to pierwszy mecz GTK we własnej hali, że będzie duża motywacja i chęć pokazania się - ocenia Leończyk.

Po dziesięciu minutach Anwil prowadził tylko 21:20, ale z biegiem Rottweilery zaczęły odjeżdżać. - Początek nie był za bardzo udany, ale potem złapaliśmy swój rytm i wszystko było pod naszą kontrolą - dodał silny skrzydłowy.

- Wiemy, że nie zawsze złamie się mecz na samym początku. To jest praktycznie niemożliwe. Musimy być cierpliwi - czasami zdarzy się to na koniec spotkania, czasami wcześnie. Przeciwko GTK stało się to w drugiej kwarcie - kontynuuje.

ZOBACZ WIDEO Witold Bańka: Gdybym traktował prezesa Banaszka poważnie, wytoczyłbym mu proces

Anwil po dziesięciu meczach tego sezonu legitymuje się bilansem 9 zwycięstw i 1 porażki. Podopieczni Igora Milicicia grają skuteczny basket i niemal w każdym meczu postrzegani są w roli faworyta do triumfu.

Taka "presja" nie przeszkadza. - Staramy się o tym nie myśleć. Koncentrujemy się na każdym kolejnym meczu i to nas najbardziej interesuje. To, że jesteśmy liderem jest tylko odzwierciedleniem tego, że wykonujemy dobrze swoją pracę, jesteśmy dobrze przygotowani, a pozycja lidera to skutek - zakończył Leończyk.

Silny skrzydłowy Anwilu notuje najlepsze statystyki w swojej karierze. Na jego koncie pojawia się średnio 12,3 punktu, 7,2 zbiórki i 2 asysty na mecz. Trafia też 65 procent swoich rzutów.

Komentarze (0)