Marcin Kloziński, trener Trefla Sopot: Niech derby będą świętem koszykówki, a nie wojną dwóch drużyn

Newspix / Piotr Matusewicz  / Na zdjęciu: Marcin Kloziński, trener Trefla Sopot
Newspix / Piotr Matusewicz / Na zdjęciu: Marcin Kloziński, trener Trefla Sopot

- Tego dnia mieliśmy więcej szczęścia. Cieszę się, że mecze derbowe stają się powoli prawdziwym świętem koszykówki w Trójmieście, a nie wojną dwóch drużyn. Mam nadzieję, że ten trend zostanie utrzymany - mówi Marcin Kloziński, trener Trefla Sopot.

[b]

Karol Wasiek, WP SportoweFakty: Czy po rzucie Jakuba Garbacza, który wyprowadził Asseco na 16-punktowe prowadzenie, pojawiło się u pana zwątpienie, że nie uda się drugi raz z rzędu wygrać w Derbach Trójmiasta? [/b]

Marcin Kloziński, trener Trefla Sopot: W trakcie meczu nie staram się myśleć na zasadzie: "no dobra, to mamy po zawodach, jedziemy do domu. Teraz zastanowię się, co powiem na konferencji, żeby to jakoś wyglądało". Uświadomiłem sobie, że nasza sytuacja jest trudna, ale nie beznadziejna. Wzięliśmy przerwę na żądanie, po której postawiliśmy obronę strefową, która nieco wybiła rywali z rytmu. Odrobiliśmy straty, ale później Asseco znalazło sposób na rozbicie naszej defensywy, więc znów coś zmieniliśmy.

W końcówce przyspieszyliśmy grę, trafiliśmy kilka bardzo trudnych rzutów, które zaważyły o naszym zwycięstwie. Zespołowi należą się duże gratulacje, bo wyszliśmy ze sporych opresji. Nie załamaliśmy się, pokazaliśmy, że jesteśmy charakterną drużyną.

Mimo porażki rywalom należą się duże słowa uznania, bo byli bardzo dobrze dysponowani. Tego dnia mieliśmy więcej szczęścia. Cieszy mnie fakt, że mecze derbowe stają się powoli prawdziwym świętem koszykówki w Trójmieście, a nie wojną dwóch drużyn. Mam nadzieję, że ten trend zostanie utrzymany.

Pan w przeszłości już coś podobnego przeżył. W mistrzostwach Europy U16 Dominik Wilczek zapewnił wygraną rzutem o tablicę. Deja vu?

Tak, to prawda. To było podczas mistrzostw Europy do lat 16 w Bułgarii. Dominik Wilczek rzutem o tablicę dał nam wygraną i awans do dywizji A. Po tym rzucie od razu poszedłem w stronę ławki rywali i podziękowałem za spotkanie, bez wywyższania się. Powiedziałem, że szczęście było przy nas. Do dzisiaj mam z tymi trenerami kontakt, jesteśmy przyjaciółmi. Pamiętają ten mój gest. Teraz zrobiłem podobnie, mam nadzieję, że tak samo zostanie to odebrane w szeregach Asseco Gdynia. Przemek Frasunkiewicz dobrze poukładał ten zespół, zagrali dobry mecz.

W czwartej kwarcie sprawy w swoje ręce wzięli Dylewicz i Karolak, którzy byli po prostu nie do zatrzymania. Zdobyli 23 z 31 punktów całej drużyny.

Paradoksalnie powiem, że Dylewiczowi pomógł ten faul techniczny jeszcze przed początkiem czwartej kwarty. Obudził go, po nim zaczął grać bardziej agresywnie. Karolak? Był świetnie dysponowany, trafiał niesamowite rzuty. Nie zapominałbym jednak o innych zawodnikach. Jermaine Love robił swoje, dobrą zmianę dał Łukasz Kolenda, który pomógł w organizacji gry całego zespołu. Jestem z niego bardzo zadowolony.

Będzie miał pan do niego pretensje za przewinienie techniczne, które otrzymał w czwartej kwarcie?

Nie. To mu od razu powiedziałem w szatni. Rozumiem, że Łukasz płaci frycowe w lidze, choć nie do końca zgadzam się z tym gwizdkiem. Po prostu w ferworze walki machnął ręką i tyle. To się zdarza w takich meczach, gdzie emocje sięgają zenitu. Inni zawodnicy gadają całe mecze i sędziowie im technicznych nie dają. Każdy z nas mógłby wskazać tych koszykarzy, którzy mają "nieco lepsze traktowanie" w tej kwestii. Łukasz musi sobie na to zapracować. Na razie rozmowy z sędziami nie są dla niego.

Wracając do Dylewicza. Miał nie grać w tym spotkaniu, bo niemal całą przerwę reprezentacyjną poświęcił na leczenie kontuzji.

To prawda - Filip miał swoje problemy. Zaczął treningi dwa dni przed meczem, w sumie nawet rano w dzień spotkania nie wiedzieliśmy, czy będziemy mogli z niego skorzystać. Zagrał na własne życzenie i bardzo nam pomógł w odniesieniu tego zwycięstwa.

Nie sposób nie zapytać o Karolaka, który w całym meczu trafił 6 z 8 rzutów z dystansu. Rozgrywa życiowy sezon.

Kuba od kilku tygodni jest w świetnej formie. Złapał dużą pewność siebie, dobrze pracuje na treningach. Nie waham się na niego stawiać. To jeden z naszych liderów. Jestem przekonany, że on może grać jeszcze lepiej.

Coraz lepiej prezentuje się Steve Zack, który był mocno eksploatowany w Derbach Trójmiasta. Taka była taktyka?

Przed meczem myślałem, że więcej akcji będziemy grali przez naszą czwórkę. Tymczasem Steve dobrze zaczął spotkanie, później sam domagał się piłek pod kosz. Powiedział mi: "trenerze, dobrze się dzisiaj czuje". Tak też zrobiliśmy i faktycznie to dało dobre efekty.

Jak pan ocenia debiut Jermaine'a Love'a?

Oceniam go pozytywnie. Już po pierwszym meczu widać, jakie są jego atuty. Dobrze rozwiązuje sytuacje pick&rollowe, jest niezłym strzelcem. Dysponuje dużą szybkością. Myślę, że czas pracuje na jego korzyść. On z nami trenuje dopiero od tygodnia. Pracuje nad powrotem do optymalnej dyspozycji fizycznej z trenerem Grzybczakiem.

Zostanie na dłużej w Treflu Sopot?

Na ten moment tak. Jesteśmy z niego zadowoleni. Uważam, że jego gra mogła się podobać. To nie jest anonimowy chłopak. Przez kilka lat grał na bardzo solidnym poziomie w lidze litewskiej. Polskie kluby wcześniej go chciały, ale on nie podpisał kontraktu ze względu na rodzinę.

Zobacz inne teksty autora

ZOBACZ WIDEO: Morderczy wyczyn reprezentanta Polski. "To było moje życiowe zwycięstwo"

Komentarze (1)
avatar
grubas ket
5.12.2017
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
A dlaczego zabrakło pytania o Markovicia? To w końcu filar drużyny. A pytanie psuje idealny obraz tego wywiadu?