37-letni szkoleniowiec w ostatnich tygodniach borykał się bowiem z zapaleniem płuc. W związku z tym zespół do spotkań w Dąbrowie Górniczej oraz Koszalinie przystąpił pod wodzą duetu asystentów Mirosław Lisztwan - Rafał Frank. Powrót na ławkę nie okazał się jednak dla pochodzącego ze Szczecina trenera szczęśliwy. - Naszą największa bolączką w meczu z Krosnem był fakt, że dwukrotnie zbudowaliśmy sobie wysokie prowadzenie, ale nie potrafiliśmy tego skutecznie wykorzystać. Zaczęliśmy łamać nakreśloną taktykę, grać indywidualnie, zamiast pielęgnować wypracowaną przewagę. Pozwoliliśmy rywalom wrócić do gry i to się zemściło - powiedział Łukomski.
- Końcówka meczu to było takie typowe 50/50. Jedna i druga drużyna mogły go wygrać. Jednak to zespół z Krosna odrobił straty, przez co ich pewność siebie w ostatnich minutach była zdecydowanie wyższa niż w naszej drużynie. Myślę, że ekipa z Krosna zasłużenie zwyciężyła - dodał opiekun Czarnych Słupsk.
Dla słupskiego zespołu nie był to pierwszy mecz, w którym nie potrafią oni utrzymać wypracowanego w trakcie spotkania prowadzenia. Od początku sezonu gra słupszczan na przestrzeni czterdziestu minut meczu mocno faluje, co jest skrzętnie wykorzystywane przez kolejnych rywali. - Fakt, że nie umiemy utrzymać wypracowanego prowadzenia jest naszą największą bolączką. Kiedy naprawdę nam idzie zespół w pewnym momencie zaczyna grać zbyt indywidualnie, na swoje konto. Jednak my jesteśmy zespołem, który chcąc wygrywać musi grać zespołowo i nie ma tu miejsca na indywidualne popisy. W każdej połowie nie graliśmy zespołowo jedynie przez parę minut, ale za każdym razem wystarczało to, żeby Krosno wróciło do meczu - zauważył były trener Kinga Szczecin.
Po ostatnim spotkaniu zaczęły pojawiać się głosy krytyki pod adresem szkoleniowca. Kibice zarzucali mu to, że zespół pod jego nieobecność grał zdecydowanie lepiej. Jak na takie słowa reaguje sam zainteresowany? - Będę musiał sobie z takimi porównaniami po prostu jakoś poradzić. Mirosław Lisztwan razem z Rafałem Frankiem zrobili bardzo dobrą robotę podczas mojej nieobecności. Seria porażek, którą mieliśmy nastąpiła z zespołami z miejsc 1-7, także oczywiście chcieliśmy te spotkania wygrać, ale nie byliśmy tam faworytami. Podczas mojej choroby zespół rozegrał dwa bardzo dobre spotkanie - w Dąbrowie Górniczej oraz Koszalinie. Rozumiem i szanuję zdanie kibiców, którzy mają prawo do własnej opinii oraz komentowania. Muszę z takimi opiniami po prostu żyć, ale postaram się, w którymś z najbliższych meczów w Radomiu czy Zgorzelcu, gdzie znów nie będziemy faworytami, pokusić się o sprawienie niespodzianki i odniesienie zwycięstwa - zakończył Łukomski.
ZOBACZ WIDEO Gruszka siatkarskim Nawałką? "To najlepszy z polskich kandydatów na selekcjonera"