BM Slam Stal nie wytrzymała intensywności meczu z Rosą. "Nie byliśmy gorszym zespołem"

WP SportoweFakty / Na zdjęciu: Łukasz Majewski
WP SportoweFakty / Na zdjęciu: Łukasz Majewski

W meczu 16. kolejki Energa Basket Ligi BM Slam Stal przegrała z Rosą Radom 74:80. W odniesieniu zwycięstwa przeszkodziły drużynie z Ostrowa Wielkopolskiego kontuzje. - Nie mogliśmy wytrzymać intensywności - mówili Emil Rajković i Łukasz Majewski.

Przez większą część niedzielnego meczu 16. kolejki Energa Basket Ligi BM Slam Stal Ostrów Wielkopolski prowadziła z Rosą Radom. Pod koniec trzeciej kwarty, a właściwie równo z końcową syreną, z dystansu celnie przymierzył Marcin Piechowicz, co dało remis 59:59. W czwartej odsłonie gospodarze "przełamali" brązowych medalistów poprzedniego sezonu, wygrywając ostatecznie 80:74.

- Graliśmy bardzo dobrze przez 29 minut, prowadziliśmy. Nie mogliśmy wytrzymać intensywności, bo mieliśmy kontuzje, które nie pozwoliły zagrać Marcowi Carterowi i Grzegorzowi Surmaczowi - podkreślił Emil Rajković. Amerykanin spędził na parkiecie niespełna 11 minut, w trakcie których zdobył sześć punktów. W drugiej połowie w ogóle nie pojawił się na boisku, co było bardzo widoczne po stronie przyjezdnych. Z kolei skrzydłowy przebywał na placu gry niewiele dłużej, lecz nie zapisał na swoim koncie jakiegokolwiek "oczka".

Polak narzeka na uraz pleców, zaś jeden z najlepszych koszykarzy poprzedniego sezonu ekstraklasy ma problemy ze ścięgnem Achillesa. Co więcej, cały mecz jedynie w roli widza obejrzał Szymon Łukasiak, mimo iż był wpisany do protokołu. - On nie jest jeszcze gotowy do gry. Myślę, że z tego powodu Rosa wygrała. Miała trochę więcej świeżości. Nie jestem zadowolony z tego, jak graliśmy do końca, ale podążamy w dobrym kierunku. Myślę, że gdy wszyscy zawodnicy będą zdrowi, to będziemy wygrywać dużo meczów - zaznaczył Rajković.

Z dobrej strony, przede wszystkim w pierwszej połowie, w Hali MOSiR-u zaprezentował się rodowity radomianin, Łukasz Majewski. Ostatecznie zakończył zawody z 13 punktami (5/8 z gry, w tym 3/6 "za trzy") i jedną zbiórką. Gdy jednak na parkiecie zabrakło Marca Cartera, 35-latek nie miał już tak wielu pozycji, jak wcześniej. - Przesądziły kontuzje zawodników, w szczególności Marca, który napsuje dużo krwi wielu drużynom, zwłaszcza wtedy, kiedy jest zdrowy, bo dla innych zawodników otwiera się wtedy więcej miejsca. Ja nigdy nie byłem typem gracza, który brał piłkę pod pachę i kreował innych graczy. Ja żyję z Marca, on ze mnie, taka jest koszykówka. Bardzo żałuję, że go zabrakło, bo sam Aaron Johnson nie dał rady - powiedział "Majonez".

- Szkoda, bo na pewno byliśmy nie gorszym zespołem - kontynuował. W trzeciej i czwartej kwarcie miejscowi pozwolili zdobyć przeciwnikom 27 punktów, podczas gdy w początkowych dwóch częściach stracili ich 47. - Oczywiście Rosa zagrała mocniej w obronie w drugiej połowie, "skoczyła" na nas, bo gdyby tak nie było, to dowieźlibyśmy zwycięstwo do końca - zauważył Majewski.

Skrzydłowy nie wyszedł na pierwszą część rozgrzewki, co mogło zdziwić gromadzących się na trybunach kibiców i obserwatorów. Jak się okazuje, nie było to nic nowego. - Nigdy nie wychodziłem na rozgrzewkę podczas meczów wyjazdowych. Nie było to więc coś specjalnego z mojej strony, chęć pokazania czegoś czy nie. Mam swój rytm, robię w szatni swoje rzeczy przed spotkaniem. W szatni się rozgrzewam i koncentruję - wyjaśnił.

ZOBACZ WIDEO Bayern poradził sobie na BayArenie bez "Lewego". Zobacz skrót meczu [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS 1]

Komentarze (1)
Gabriel G
16.01.2018
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Nie byliście gorszym zespołem? To dlaczego przegraliście?