32-letni Marc Carter przed tygodniem w meczu z Rosą Radom (74:80) nabawił się urazu ścięgna Achillesa. Zdołał rozegrać jedynie 10 minut, w drugiej połowie w ogóle nie pojawił się na parkiecie.
W tygodniu Amerykanin nie trenował z zespołem. Przechodził różne zabiegi fizjoterapeutyczne. Koszykarz mimo wszystko wysyłał do sztabu szkoleniowego jasny przekaz: "zrobię wszystko, żeby zagrać w sobotę". W piątek po zajęciach Carter zadeklarował, że wystąpi w starciu z PGE Turowem Zgorzelec. Zagrał absolutnie na własne życzenie.
Niestety Amerykanin swój występ przepłacił kontuzją. W trakcie jednej z akcji w drugiej kwarcie upadł na parkiet i dopiero przy pomocy fizjoterapeuty i kolegów zszedł z boiska. Do gry już nie wrócił. - Nie wyglądało to najlepiej, w pierwszej chwili pomyślałem, że Marc zerwał ścięgno Achillesa - mówi Emil Rajković, trener BM Slam Stal Ostrów Wielkopolski.
Na razie nie wiadomo, jak poważny jest uraz jednego z czołowych zawodników "Stalówki". - Potrzebne są dokładne badania - dodaje Macedończyk.
Stal w przyszłym tygodniu zagra na wyjeździe z Czarnymi Słupsk.
ZOBACZ WIDEO: System VAR a spalony. "Rysowanie linii nie ma większego sensu"
Szkoda, bo robiłby różnice w PLK. Pech trochę z tymi transferami w O Czytaj całość