Do ostatnich sekund kibice zgromadzeni w Hali Mistrzów musieli drżeć o wynik spotkania Anwilu Włocławek z Miastem Szkła Krosno. Podopieczni Kamila Piechuckiego postawili na Kujawach twarde warunki i do szczęścia brakowało trafienia Krzysztofa Jakóbczyka. W drużynie Anwilu po raz kolejny wyróżniał się Ivan Almeida, który do 21 punktów dołożył 10 zbiórek, 5 przechwytów,4 asysty i tyle samo bloków.
- To był zdecydowanie najtrudniejszy mecz, jaki mieliśmy we Włocławku w tym sezonie. Każdy mecz, który wygrywa się zaledwie dwoma punktami do takich należy. Myślę mimo wszystko, ze zagraliśmy dobrze w defensywie, nie chcieliśmy oddawać ani kawałka parkietu naszym rywalom - mówił po meczu Kabowerdeńczyk.
Włocławianie mieli ogromne problemy z trafianiem do kosza, zawodziła zwłaszcza skuteczność z dystansu, choć duża ilość rzutów oddawana była z czystych pozycji. Lider Anwilu widzi po tym meczu, oprócz wygranej, jeszcze jeden pozytyw.
- Niestety w ataku ten pojedynek nie układał się po naszej myśli i musieliśmy w ten sposób nadrabiać grą obronną. Jedynym pozytywem, oprócz wygranej, jest to, że do końca zostaliśmy drużyną i nie zwiesiliśmy głów, gdy coś nam nie wychodziło. Nieważne jak wyglądała ta wygrana, bo na koniec nikt na to nie będzie patrzył - najważniejsze są kolejne dwa punkty w tabeli - kontynuował.
ZOBACZ WIDEO Banvit z piątą wygraną z rzędu!
- Zdecydowanie to był nasz zły dzień (śmiech). Musimy jednak przyznać, że Miasto Szkła Krosno zagrało bardzo dobre zawody, twardo grali w obronie, a my czasem pudłowaliśmy z otwartych pozycji. Myślę, że przyzwyczailiśmy wszystkich do tego, że gramy na dużej intensywności, a w meczu z Miastem Szkła Krosno nie do końca to pokazaliśmy. Mimo wszystko tak jak powiedziałem - nieważne czy wygrywasz jednym, dwoma czy dwudziestoma punktami - na koniec liczy się sukces całej drużyny i umocnienie na pozycji lidera - podsumował Almeda.
W ostatnich dwóch spotkaniach grać nie mógł Kamil Łączyński, którzy narzeka na uraz kostki. Niedyspozycja reprezentanta Polski sprawiła, że rolę rozgrywającego przejął tymczasowo właśnie Ivan Almeida.
- Czuję się z tym w porządku i zrobię zawsze to, czego trener ode mnie oczekuje. Wiadomo, ze Kamil Łączyński jest obecnie poza grą, mieliśmy też inne problemy i to ja teraz odpowiadam za rozprowadzanie akcji. Jeżeli to ma pomóc mojej drużynie wygrać - będę to robił. Udowodniłem już, że jestem wszechstronnym zawodnikiem i dostosuję się do każdej roli i będę mógł zagrać na każdej pozycji, jeżeli będzie to potrzebne - skwitował.
Wielkimi krokami zbliża się turniej o Puchar Polski w Warszawie, gdzie oprócz samych meczów zaplanowano konkurs wsadów. Ivan Almeida jako jeden z najefektowniej grających zawodników stawiany był w roli faworyta do wygrania, ale okazuje się, że "El Condor"... wcale w nim nie wystąpi.
- Nie przygotowuję się w żaden sposób do konkursu wsadów, bo nie będę brał w nim udziału. Nie robię już takich rzeczy - powiedział krótko.